piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 9. Kraft ty imbecylu!

Hermiona
Jak się okazało Austriacy również mieli trening. Trener Stöckl poprosił mnie o rozmowę. W tym czasie inni biegali.
- Wiesz dlaczego chciałem, abyś do nas dołączyła ?
- Niekoniecznie trenerze.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Niestety nasza dziennikarka odeszła. Wtedy chłopaki przypomnieli mi o tobie. Masz również na nich dobry wpływ, a coś ciężko z koncentracją.
- Rozumiem trenerze.
- Tutaj masz umowę. Możesz ją sobie na spokojnie przeczytać.
- Nie ma takiej potrzeby. – Podpisałam w wyznaczonym miejscu i oddałam kartkę Alexandrowi. Dostałam jeszcze informacje o wypłacie i wróciłam na skocznię.  Na zeskoku leżał śnieg, co było dziwne, ponieważ wydawało mi się, że temperatura jest dodatnia. Przeglądałam się z uwagą skokom oddawanym przez wszystkich zawodników.  Naprawdę wyglądało to trochę dziwnie. Żaden z nich nie był skupiony.
- Miona pomocy. – Wysoki blondyn podszedł do mnie. Ktoś się za mną skradał więc się obróciłam. Dostałam śnieżką prosto w twarz.
- Kraft ty imbecylu!  - Wydarłam się na niego.
- To w tego tam chciałem trafić. – Wskazał przyjaciela. – Psychologa i przyjaciółkę mi wyrywa.
- I to się nazywa przyjaciel?  - Michi zaczął się kłócić dla zabawy.
- Ona jest moja. – Johan pojawił się nie wiadomo skąd i objął mnie w talii. – Ratuję Ci życie. – Wyszeptał mi na ucho. – Bardzo zimno?
- Trochę. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Najpierw otarł moją twarz, a potem zdjął swoją bluzę i mnie przykrył. – Johan będziesz chory.
- O mnie zapomnij. O mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. – Zaczął śpiewać.
- Po pierwsze o tobie nie zapomnę, po drugie będę się martwić o mojego przyjaciela, po trzecie nie wątpię, że dasz sobie radę. - Puściłam mu oczko.
Stefan podszedł do mnie i założył mi swoją czapkę.
- To przeze mnie marzniesz. Masz w niej siedzieć i wrócić do hotelu. Możesz ją zatrzymać.
Poszedł w stronę drewnianych domków. Usiadłam na jakimś kawałku drewna. Musiałam dziwnie wyglądać, ponieważ miałam na sobie ubrania z dwóch różnych kadr.  Z uwagą obserwowałam skoki moich przyjaciół. Każdy skok był filmowany, aby później go przeanalizować. Za mną zebrało się kilka dziewczyn, które miały może z 17 lat.  Skoczył Stefan. Za mną rozległy się piski. Kraft podjechał do mnie.
- Jeszcze cokolwiek słyszysz?  - Zapytał i jednocześnie zdejmował narty.
- Na razie tak, ale boję się, że mogę nie przeżyć do jutra. – Zaczęliśmy się śmiać.- Nie skaczesz już?
- Trener dał mi dzisiaj tak jakby wolne.
- Skakać Ci się nie chce?  - Chciałam go trochę zdenerwować. Zawsze lubiłam się trochę '' pokłócić '' z przyjaciółmi.
- Skoki to całe moje życie. Skoki, przyjaciele no i oczywiście ty i Michi. Gdybym nie mógł skakać mogłabyś mnie żywego więcej nie zobaczyć.
- Czym sobie zasłużyłam na to wyróżnienie? – Zdziwiło mnie to, że wymienił mnie osobno. Wiedziałam, że Michael zawsze podnosi go na duchu. To taki osobisty psycholog. Przeczuwałam,  że od teraz  ja zajmę jego miejsce zarówno w Norweskiej kadrze jak i w Austriackiej.
Stefan objął mnie ręką i mocno przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Po prostu jesteś przy mnie gdy cię potrzebuję. – Spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął. Odwrócił głowę. Teraz patrzył na skocznię. Właśnie skakał jego najlepszy przyjaciel. Dostał śniegiem prosto w twarz.  Zaczęłam się śmiać.
- Tee – krzyknął w bardzo śmieszny sposób. – Nie pozwalaj sobie na wszystko. Jest tu dzięki mnie. – Myślałam, że zaraz umrę ze śmiechu. Mój towarzysz nic nie odpowiedział. – Nie no, a tak na serio to Ci kurtkę przeniosłem.
Wstałam z mojego miejsca i poszłam po śnieg. Wzięłam dwie kulki. Wtedy ktoś mnie podniósł tak, że nogami nie dotykałam ziemi.
- Hayböck!  - Rzuciłam w jego twarz śniegiem, który właśnie wzięłam z ziemi.
- Hermiona! Przez ciebie nic nie widzę!
- Ze mną się nie zadziera. – Wytknęłam mu język i zaczęłam uciekać.
- O nie! Tego Ci nie daruję – cały Hayböck. On się nigdy nie zmieni. Był, jest i będzie dziecinny. A Kraft?  On jest taki sam. Zawsze dziwiło mnie, że jeden z drugim wytrzymuje, ale na tym polega prawdziwa przyjaźń.
Widziałam, że Austriak już prawie mnie dogonił.
- Johannn!  - Wołałam przeciągając ostatnią literę. – Ratuj mnie! – Dobiegłam do rozmawiającej dwójki. – Nawet usiąść nie można – powiedziałam  widząc Norwega siedzącego na moim miejscu.
- Hermiona znasz mnie dwa lata. Wiesz o tym, że zawsze zajmuję ci miejsce. Jeszcze się nie nauczyłaś, że siadasz u mnie na kolanach?
- Wiesz co?  Chyba musimy zmienić tę tradycję. – Spojrzał na mnie.  Dojrzałam w jego oczach Iskierki. To nie były Iskierki szczęścia. Coś z nim było. – Nie noo, tradycji się nie zmienia. – Palnęłam po chwili zastanowienia. Usiadłam na jego kolanach. – Porozmawiamy później. Widzę, że coś jest na rzeczy. – Powiedziałam tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał.
Dopiero wtedy zauważyłam, że Hayböck  dostawał właśnie opiernicz od Krafta. Nie powiem, że to nie było na miejscu. Zawsze jeden musiał odpowiadać za drugiego. Dzieciaki. Jeszcze przez pół godziny oglądaliśmy trening, po czym wróciliśmy do hotelu.
- O 17.30 będę u ciebie. Bądź gotowa. – Norweg puscił do mnie oczko.
Otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam dopasowywać prezenty. Pierwszy był zapakowany w niebieski papier. Porwałam go i wzięłam do ręki karteczkę.
„ Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie. Z okazji twoich 18 urodzin życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Mam nadzieję, że się spodoba.  Twój przyjaciel Niko Penchev. Ps. Podziękuj Johanowi za zdjęcia.”
W paczce był jeszcze album. Na okładce były zdjęcia, a na nich ja na zawodach, ba wakacjach oraz z wszystkimi moimi przyjaciółmi. W środku były poukładane wszystkie śmieszne i wzruszające zdjęcia, które miałam. W kopercie, która wypadła były cytaty. Do każdego zdjęcia miałam wybierać jeden.  Poleciały mi łzy szczęścia. Wszystkie moje wspomnienia w jednym miejscu.  Odłożyłam wszystko na stolik i zabrałam drugi prezent. Patrząc na opakowanie wiedziałam od kogo jest. Tylko Norwedzy byli na tyle szaleni. Tylko oni mogli oblepić prezent karteczkami z napisem „ Kepp Clam and love Norway.”  Bałam się go otwierać, ale jak się okazało mi był taki straszny. Od każdego dostałam zdjęcie, na którym byłam z daną osobą. Najbardziej spodobało mi się to z Tande i Phillipem. To z Danielem było zrobione w wakacje. Byliśmy wtedy u Johana. Na drugim  Phillip trzymał mnie na barana i mieliśmy zrobione jakieś dziwne miny. Postanowiłam. Ze wieczorem wybiorę do wszystkich jakiś podpis. Dodatkowo dostałam jeszcze wisiorek i bransoletki. Trzecia paczka była od Nowakowskiego i Resovii. Wyjęłam z niej czarne szpilki i zdjęcia. Szczerze mówiąc nie wiedziałam  kiedy je robiliśmy. No i czwarta paczka. Była największą.  Odpakowałam ją. Wysypała się z niej piękna niebieska sukienka. Zawsze o takiej marzyłam.  Musiała być strasznie droga.
„ Ubierz to co od nas dostałaś. Pamiętaj będę o 17.30. „
No tak tylko Johan mógł mi kupić tę sukienkę. Poszłam do łazienki się odświeżyć. Zrobiłam dobieranego warkocza i się umalowałam. Ubrałam się i piec minut przed czasem byłam gotowa. Zadowolił mnie efekt końcowy.  Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam.
- Wyglądasz – Johann nie wiedział co powiedzieć.
- Naprawdę aż tak źle?
- Wyglądasz przepięknie. Idziemy? – Spytał i wyciągnął do mnie rękę.
- To powiesz mi gdzie idziemy? – Byłam strasznie zniecierpliwiona.
- Zaraz zobaczysz. Zamknij oczy.
- Johan...
- Ufasz mi?
- Tak. – Zamknęłam oczy. Wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia.
- Możesz otworzyć oczy. – Usłyszałam słowa, które bardzo mnie ucieszyły.
- Wszystkiego najlepszego! – wszyscy Austriacy i Norwedzy stali za mną.
- Dziękuję. – Powiedziałam. Poleciały mi łzy szczęścia.
- Młoda nie płacz. Dzisiaj jest twój dzień. Masz się bawić.
- Tak mamo – Odpowiedziałam. – Ale tylko jeśli ze mną zatańczysz. – Zawsze lubiłam go szantażować.
- Zgoda. – Co dziwne oboje uśmiechnęliśmy się triumfalnie.
Po trzydziestu minutach odbierania życzeń od skoczków i ich partnerek oraz niektórych kuzynów i kuzynek Norwegów zaczęliśmy się bawić.
Usiadłam przy jednym ze stolików. W ciągu kilku sekund obok mnie pojawili się Stefan, Michael, Manuel, Johan, Daniel i Phillip. No tak nie mieli się z kim bawić, bo nie mieli osób towarzyszących.
- Mogę prosić do tańca-  Johan ukłonił się jakbym była księżniczką. Manuel parsknął śmiechem.
- On bynajmniej o mnie pomyślał. – Próbowałam się mu odgryźć i zrobiłam to skutecznie. Mina Stefana się zmieniła, a Tande zwijał się ze śmiechu. – Daniel! – Spojrzał na mnie. – Będziesz następny. – Johan zaczął się śmiać. – Jak się z nim rozprawię – wskazałam na chłopaka, który trzymał mnie za rękę. – Stefan po Tande. – Manu chciał zacząć się śmiać. – Ktoś jeszcze?  - Spytałam z udawaną grozą. Odeszliśmy od stolika w stronę parkietu, na którym tańczyła kilka innych par.


Jestem. Przepraszam, że nie wczoraj, ale byłam pewna, że rozdział się dodał. Ukazała się zakładka bohaterowie, na ktorą serdecznie zapraszam. Będę ją cały czas aktualizowała. Trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro mam turniej :-P
Jeśli ktoś miałby do mnie pytania zapraszam na aska @MiloscWisiWPowietrzu

1 komentarz:

  1. Połączenie wątku skoczków i Hermiony wydaje się całkiem niezłe. Nie orientuję się zbytnio w tym światku, jednak mam nadzieję, że nieco ogarnę je dzięki Twojemu opowiadaniu ;)
    Lecę czytać dalej :)
    Życzę duużo weny i gorąco pozdrawiam! J. M.

    OdpowiedzUsuń