czwartek, 14 kwietnia 2016

Epilog

Hermiona
Nie wiedziałam, co to miało znaczyć.  Pocałował mnie tak lekko jakby bał się mojej reakcji. Cały czas czułam smak jego ust. Jedyną osobą, która mogła mi to wytłumaczyć był Daniel. Wykrzyczałam głośno jego imię. Nie minęło pół minuty, a on już stał w moich drzwiach.

- Co jest mała?  - Spytał i usiadł koło mnie. – Masz. Leżała pod drzwiami. – Podał mi karteczkę. Otworzyłam ją.  „ zobaczysz przyjdzie taki dzień, przyjrzę się Waszemu szczęściu, odnajdziesz może w nim jakąś cząstkę mnie. J.” 
- Johann.- powiedziałam. Wystawił głowę za drzwi i pojawił się Phillip z żelkami.
- Co to niedorozwinięte małe dziecko zrobiło? – Zapytał brunet.
- On mnie pocałował. – Wydusiłam, otwierając paczkę słodyczy. Skoczkowie spojrzeli po sobie i powiedzieli:
- No w końcu.
Zupełnie nie rozumiałam o co im chodzi.
- Zakochał się – Sprostował blondyn. Poczułam motylki w brzuchu.
No jasne. Teraz wszystko składało się w całość. Jak szliśmy do sklepu dziennikarze spytali o mnie, a chłopacy od razu zmienili temat. Johann nie chciał o tym rozmawiać.
- A ty?  - Zapytał znowu Phi, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Czujesz coś do Niego?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc siedziałam cicho.
- Hermiona. – Odpowiedziała mu cisza. -Ejj.
- Daniel! Daniel!  Złaź ze mnie!  - Nie mogłam mówić przez śmiech. Próbowałam go odetchnąć, ale był za silny. Phillip turlał się po podłodze i zrobił nam zdjęcie.
- Kiedyś mi się przyda – zanosi się śmiechem.
*3 lata później *
Ubrałam białą suknię i szpilki.
- Gotowa?  - Spytała Ginny, która była moją świadkową.  Spojrzałam na pierścionek. W tym momencie przyszła wiadomość.
Przyjaciółka podaje mi telefon.
Otwieram SMSa.
Widzisz, przyszedł ten dzień, przyglądam się Waszemu szczęściu, znalazłaś chyba w nim jakąś cząstkę mnie. Johann „ 
- Proszę, zawołaj Draco.
Posłusznie wyszła i już po chwili słyszałam pukanie do drzwi.   Łzy zaczęły lecieć mi z oczu.
- Draco, przepraszam ja
- Nie możesz, dalej go kochasz, rozumiem.
- Dziękuję, jesteś najlepszym przyjacielem. – Przytulił mnie.
- Teleportuj się do niego.
Wykonałam polecenie.
-Norwegia, 17. 10. 2019r.

- Hermiona?  Co ty tutaj robisz?  Przecież właśnie masz ślub.
- Nie mam. Kocham cię Johann.
* Planica,  13. 03. 2020 r.
Na całej skoczni zapadła cisza. Na górze został tylko Forfang. Leciał poza 250 metr. Ustał.  Wygrał. Momentalnie podbiegł do niego Danny. Podał mu pudełko. Podbiegł do mnie i klęknął.
- Hermiono Jane Granger czy zgodzisz się zostać panią Forfang.
- Tak – odpowiedziałam, a on mnie przytulił.
Powiedzieliśmy niemal równocześnie: kocham cię.


Byłem zazdrosny o noce 
Których nie spędzam przy tobie
Zastanawiałem się, obok kogo leżysz 
Och, byłem zazdrosny o noce 
Byłem zazdrosny o miłość 
Miłość, która była tutaj
Odeszła, by być dzieloną z kimś innym
Och, byłem zazdrosny o miłość

A więc to już koniec.
Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali.  Nie chcę wymieniać, bo wiem, że o kimś zapomnę.
Chciałabym, żeby każda osoba, która przeczyta zostawiła po sobie ślad.
Dziękuję za to, że byliście, ale to jeszcze nie koniec.
Zapraszam na bloga DO TRZECH RAZY SZTUKA

niedziela, 27 marca 2016

Nutka optymizmu

Przybywam. Nie jest to jednak rozdział, a post o nowym blogu. Bardzo nietypowym. 
Mam nadzieję, że ktoś wpadnie i zostanie.

środa, 24 lutego 2016

Rozdział 14. Sznurówki mnie wyprzedzają.

Rozdział pisany przy Love Yourself

Hermiona

- Johann!  - Daniel darł się w niebogłosy.
- Czego znowu.- warknął Forfang.
- Sznurówki mnie wyprzedzają. – Młodszy z Norwegów tylko westchnął.
- Jeszcze tylko odkryj, że nazywasz się Daniel Andre Tande, a będziesz mógł śmiało powiedzieć,  że jesteś jak Einstein!- odkrzyknął.  – Szopę na głowie już masz. – Dodał.
- Słyszałem. -  Tande chrząknął.
- Miałeś słyszeć. – Skończył krótko Johann.
Siedziałam z Ginny na kanapie w salonie. Brakowało mi jej towarzystwa. Komu nie brakuje najlepszego przyjaciela? Nawet te snopy siana, u których aktualnie przebywamy nie wytrzymają bez siebie chociażby minuty. Tłumaczyłam jej właśnie na czym polega moje praca. Miała mi pomagać. Byłam jednak w szoku jak szybko odnalazła się w tym świecie. Wiedziała już na czym dokładnie polegają skoki, dogadywała się z trenerem, który wie o wszystkim.
Przeniosłyśmy się do kuchni. Trzeba było się przygotować na przyjście chłopaków z kadry. Te trzy małpiszony pojechały do sklepu więc mogliśmy w spokoju robić sałatkę. Im do szczęścia potrzebne jest tylko jedzenie i skoki.
Gotową potrawę wstawiłyśmy do lodówki. Zostały nam ponad dwie godziny. Ginny poszła się zdrzemnąć, a ja włączyłam laptopa. Wyszukałam film „ Za jakie grzechy, dobry Boże? „. Opowiadał o czterech siostrach, które pochodzą z katolickiej rodziny. Pierwsza z nich wyszła za Chińczyka, druga za Żyda, trzecia za Araba, a czwarta za ciemnoskórego katolika. Śmiałam się cały film. Brzuch bolał mnie tak bardzo, że nie mogłam nawet złapać powietrza.  Przez drzwi wejściowe wparowała święta trójca.
- Łihaaaa koniku. – Krzyczał Daniel, którego Phillip trzymał na barana. Tandetny klepał bruneta jak konia na znak, że ma szybciej jechać.
- Będę pamiętała, żeby kupić ci żyrafę - Rzuciłam w jego stronę. - Będziesz mógł na niej jeździć, tulić ją i pożyczać od niej mózg. Jeśli się zgodzi oczywiście.  No wiesz, takie inteligentne zwierzęta mogą bać się, że ich mózg może wyparować. Tak samo jak twój. - Wstałam z kanapy i wyszłam pomóc nosić zakupy.
Po piętnastu minutach zaczęli się schodzić wszyscy kadrowicze.
- Hildeee - Pisnął Sjøen. -Widzę, że zapasy zrobione. - Wskazał na chipsy przeniesione przez długowłosego.
- Sjøen, jak się rodziłeś, to zapomniałeś wziąść mózg z półki, czy ci ukradli? - Spojrzał się na niego z politowaniem. - Podniecasz się tymi chrupkami jak mrówka okresem. - Palnął, a wszyscy oprócz biednego Phillipa wybuchnęli śmiechem. Naprawdę nie miałam pojęcia skąd oni brali te teksty. Czasami ich riposty były śmieszniejsze niż Hauer tańczący  z manekinem stojącym w sali w Planicy. Zawsze jak oglądałam ten film nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Ginewra zrozumiała poczucie humoru tego stada, więc nie brała ich za kompletne bezmózgie strachy na kobiety, którymi byli. Od czasu do czasu nawet rzuciła riposty, na które nie mieli odpowiedzi.
Wczoraj Phillip jadł tyle, że powiedziała:
- Nie wchodź na wagę, bo wyświetli się ostatni odcinek mody na sukces.
Od razu odłożył wszystko na swoje miejsce i wyszedł pobiegać.
Skoczkowie grali w Fifę, a my siedziałyśmy u mnie zajadając się żelkami z Polski.
- Wiesz dlaczego Harry’ego nie ma w Hogwarcie?  - Zapytała nagle.
- Nie, myślałam, że już wrócił. – Odpowiedziałam bez namysłu.
- Musiał wyjechać do Polski. Ona wróciła. – O kim ona mówiła?!  Jaka ona?  Patrzyłam na nią niezrozumiałym wzrokiem. – Bellatrix. – Spojrzała na mnie porozumiewawczo. Wszyscy wiedzieliśmy, że ten koszmar powróci. Śmierciożercy chcieli zawładnąć magicznym światem.
- Co ile szlabanów zdążyliście nazbierać?  - Spytałam, żeby chociaż trochę rozluźnić atmosferę.
- A wiesz, że zero?  Draco nawet opracował wasz szlaban u Lupina.
- Draco?  - Byłam niemało zdziwiona.
- Tak, Draco. Do ciebie już też trzeba powtarzać wszystko milion razy?  Za dużo z nimi przebywasz. – Zaśmiała się lekko. – Będę już szła do siebie. Kiedyś trzeba się wyspać. Dobranoc.- Podniosła się z łóżka i wyszła.
Przebrałam się w piżamę, włosy związałam w luźnego warkocza i dosłownie klapnęłam na łóżko. Zamknęłam oczy i myślałam o żółtych i niebieskich migdałach. Materac obok mnie ugiął się pod ciężarem ludzkiego ciała. Ktoś zaczął bawić się moimi włosami. Byłem świecie przekonana,  że to Ginny, dlatego bez patrzenia wtuliłam się w nią. Poczułam dobrze znane mi perfumy.  Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.
- Co jest?  - Spytał dobrze mi znany głos.
- Po prostu boję się o Harry’ego. – Wyznałam chyba zgodnie z prawdą.
- Nie masz o co się bać. – Pogładził ręką moje plecy. Zaciągnęłam się jego perfumami. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i poszłam do Ginn.
- Oddawaj może żelki złodzieju – Powiedziałam na wejściu i się zaśmiałam.
- Masz – rzuciła paczką Haribo. – I się wynoś. Spać chcę.  – Zamknęłam drzwi i wróciłam do pokoju.
- Idę do chłopaków. Znając ich to mogę czasami nie dać rady zejść po schodach.
Przytulił mnie i szepnął:
- Przepraszam, muszę.
Draco
Dwa tygodnie  temu  dowiedzieliśmy się o planach Bellatrix i mojego ojca.
Ginny i Hermiona musiały wyjechać do Norwegii, a ten cały Johann przyjął jw do swojego domu. Nie podobało mi się to, ale teraz ważniejsze było życie dziewczyn.
Nie wiem czemu, ale prawie oszalałem widząc Hermionę przytuloną do tego niby skoczka.
Siedzieliśmy właśnie w pokoju wspólnym. Z korytarza zaczęły dobierać krzyki. Po chwili pojawił się Slughorln.
- Atak śmierciożerców. – Powiedział do nas dwóch. – Trzeba gdzieś schować pierwsze trzy roczniki. – Powiedział szybko.
Bez zastanowienia krzyknąłem:
- Pierwsze trzy roczniki za mną! Blaise zacznij rzucać zaklęcia, a niech Pan, Panie profesorze przeprowadzi uczniów z pozostałych domu.
Od razu zaczęli wykonywać moje polecenia. Wprowadziłem ich do naszej tajnej komnaty.
Kanałem im poczekać, aż po nich przyjdziemy. Pomogłem mojemu przyjacielowi w zabezpieczeniu młodszych uczniów szkoły. Wpuściliśmy jeszcze Pansy, Astorię i Daphne, żeby ich pilnowały.
Wyszliśmy na korytarz i od razu przemknął mi przed twarzą zielony promień.
- Drętwota! – krzyknąłem w stronę śmierciożercy. – Trzeba bardziej uważać. Usłyszałem trzask teleportacji.
- Draco, zaprowadź ich do schronienia. Jesteśmy z autorami w pokoju życzeń.- Szepnął.

Hermiona
Lekko popchnął mnie na ścianę


 i pocałował.

- Dobranoc. – Powiedział i wyszedł.
- Johann!  - Chciałam do zatrzymać, ale już poszedł na dół. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć.

___
Znowu opóźnienie.
Jestem z niego w miarę zadowolona, ale ocenę pozostawiam wam.


poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 13. Z jej strony. Nie z mojej.

Rozdział dedykuję Darii, która motywowała mnie do pisania,Johannie Malfoy, u której muszę nadrobić sporo zaległości, Zuzie, u której również mam koszmarne zaległości ( co nie znaczy, że nie pamiętam o śmierci Michaela. Jeszcze się policzymy.), Lilyz, która pisze dalej, little luck, która zawsze mnie rozśmieszy tymi owocami i Baranami - dzięki niej jakoś dawałam radę to napisać oraz Karolinie, dzięki której powstał ten rozdział. 

Hermiona
Obudziłam się. Policzki miałam mokre od łez. Próbowałam unormować oddech.
- Spokojnie. To był tylko sen. – Mówiłam sama do siebie. Przetarłam oczy i postanowiłam iść się przewietrzyć. Miałam idealnie wyczucie czasu. Była 4 w nocy. Wzięłam kurtkę i wyszłam na dwór. W ogrodzie wisiał hamak. Położyłam się na nim i zastanawiam dlaczego to mi się przyśniło.
-  Eee!  Śpiąca królewna! - Krzyknął Johann siedzący na barierce balkonu. – Chodź tu do mnie. – Kiwnął ręką.
-Czyli ja Romeo, a ty Julia?  - Zapytałam i cicho się zaśmiałam. Norweg tylko prychnął. Zaskoczył z barierki i podbiegł do mnie.
- Płakałaś.  – Bardziej stwierdził niż zapytał. – Dlaczego?
- Ty też. – Zauważyłam, że jego oczy są czerwone. – Chodź. – Usiadłam na hamaku, a on obok mnie. Przykrył nas kocem, który o dziwo miał ze sobą.
- Dlaczego?  - Ponowił próbę wyciągnięcia ze mnie czegokolwiek na ten temat.
- Przez sen. Śniło mi się, że jesteś chory na coś, co wymaga operacji. Szansa, że się wyleczysz była jedna na milion.  – Przełknęłam głośno ślinę. Spojrzał na mnie niespokojnym wzrokiem.- Potem po prostu skoczyłeś z balkonu i się zabiłeś. – Pogładził mnie po ramieniu. Po jego policzku spłynęła łza.
- Co jest?
- Czyli to jednak prawda. On miała rację. – Zaczął mamrotać pod nosem.
- Johann o czym ty do cholery mówisz?!
Wziął głęboki wdech. Wiedziałam, że czeka nas długa rozmowa. Pomimo bardzo późnej godziny na dworze było przyjemne powietrze.
- To co widziałaś w śnie po części się spełniło. Jestem chory. – Chciałam coś powiedzieć, ale położył mi palec na ustach na znak, żebym nie przerywała. – McGonagall mówiła mi o tym.
Skąd on ją znał?!  Przecież nie mógł z nią tak normalnie rozmawiać. Co prawda opowiadałam o niej, ale nic więcej.
- Skąd ty ją znasz?  - Nie wytrzymałam. Musiałam mu przerwać. Wiedziałam, że najważniejsza była jego choroba. Nie wiem co mną kierowało.
- To może zacznę od początku. Kiedyś byłem czarodziejem. Wyrzekłem się jednak mocy. Z nią nie mógłbym skakać. – To co mówił kompletnie mnie zszokowało. – McGonagall powiedziała mi niedawno, że możesz mieć dar przewidywania nie tylko przyszłości, ale też widzenia przeszłości i teraźniejszości. Miałem Cię pilnować. Gdyby trafiła Ci się wizja miałem ją od razu informować i na następny dzień teleportować się z tobą do Hogwartu. – Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Nie wiedziałam co powiedzieć. Johann objął mnie ramieniem i zamknął w szczelnym uścisku.
- O co chodzi z tą chorobą?
- Byłem na badaniach. Okazało się, że mam silnie przesiloną prawą nogę, zerwane więzadła przy kolanie i uraz wewnętrzny uda. Konieczna będzie operacja. Dlatego tak mało skaczę i nie chcę mieć kontaktu z mediami. Oddaję po dwa skoki tygodniowo, żeby nikt się nie dowiedział. W tym tygodniu mam zakończyć udziały w treningach. Szanse na to,  że będę mógł skakać i chodzić są naprawdę niewielkie.- Mówił to z ogromnym smutkiem w głosie. Dlatego chodził taki przybity. W Polsce treningi ograniczał do minimum.
Zapłakałam mu już całą bluzę. Nie przeszkadzało mu to. Siedzieliśmy w ciszy. Nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Potrzebowaliśmy chwili spokoju.
Na niebie pojawiła się zorza. Pierwszy raz w życiu miałam okazję obserwować takie zjawisko. Czarna otchłań mieniła się rozmaitymi barwami. Wyglądało to przepięknie. To były uroki Norwegii. Zorze polarne, piękne góry oraz fiordy.
Rano obudziłam się w swoim łóżku. Film urwał mi się przy zorzy polarnej. Nie miałam pojęcia jak znalazłam się w domu. Na stoliku leżała karteczka.
„ Jestem u trenera. Muszę załatwić kilka spraw. Biorę urlop. Będę za ok. 10 min. J.”
Od razu rozpoznałam to pismo. Chciałam spakować walizkę, ale nawet nie było nic do pakowania. Tylko umyłam się, zmieniłam ubrania na czyste i uczesałam. Wyjęłam trzy paczki słodyczy i wyszłam z pokoju. Najpierw sprawdziłam czy chłopaki są w domu. Mieli trening także nie było z nimi większego problemu. Weszłam do pokoju każdego z nich i do kasków na sezon zimowy włożyłem po paczuszcze przywiezionej z Polski. Potem zrobiłam sobie tosty i zaczęłam oglądać telewizję. Puszczali akurat magazyn podsumowujący poprzedni sezon.
Do domu wszedł Forfang.
- Jestem. – Podszedł do mnie i zabrał tosta.
- Ejj. – Powiedziałam niby obrażona.  Tak naprawdę myślałam tylko o tym, co dokładnie jest Johannowi. Bałam się o niego. Byłam w innym świecie. Od wczoraj nie zwróciłam uwagi na pozostałych. Daniel jakby się uspokoił. Nie docinał już Phillipowi na każdym kroku. Zmienili się w ciągu tych trzech dni. Może był to tylko szok po otrzymanej wiadomości. Miałam przeprowadzać wywiady, a stałam się osobistym psychologiem każdego skoczka. Nie było to coś tragicznego, ale pokazywało to, że potrzebowali psychologa. Musiałam o tym porozmawiać z trenerem.
Przeteleportowałam nas do Hogwartu.  Dotarliśmy do masywnych drzwi.
- Słodkie gołąbki. – Wypowiedziałam hasło, a posąg niechętnie ustąpił.
- Dzień dobry pani profesor. – Powiedział Johann.
- Witam Pana, panie Forfangu. Dzień dobry panno Granger. Usiądźcie. – Wskazała na dwa dębowe krzesła. Wykonaliśmy polecenie.
- Hermiono, wiem, że jesteś mądrą dziewczyną i mam nadzieję, że to zrozumiesz i nie będziesz się sprzeciwiać. – Mówiła ze swoim kamiennym wyrazem twarzy. – Masz dar widzenia przeszłości, teraźniejszości i przewidywania przyszłości. Lucjusz Malfoy prawdopodobnie będzie chciał cię porwać dlatego jesteśmy zdania, że powinnaś wyjechać. – Mówiła ze stoickim spokojem. Ja natomiast ze słowa na słowo  denerwowałam się coraz bardziej. Wszystko składało się w jedną całość. Harry wyjechał nie wiadomo gdzie. Mój sen. Nie zgadzało się tylko jedno. Lucjusz Malfoy przecież nie żył.
- Hermiono,  Hermiono słyszysz?  - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johanna.
- Tak, słyszę. Przepraszam zamyśliłam się.
- Tak jak mówiłam musisz uważać.
- Na co?  - Spytałam dyskretnie Norwega.
- Nie wszystko co widzisz w wizjach i snach jest prawdą. – Odpowiedział równie dyskretnie.
-  Ginny pojedzie z wami. Jest już o wszystkim poinformowana. Zaraz się tu zjawi.
Rozmawialiśmy jeszcze o mniej ważnych rzeczach. Opowiadaliśmy jak wygląda życie skoczka. Po godzinie wyszliśmy.
- Jesteście uroczy. – Za nami stał Blaise z Ginny.
- To tylko przyjaźń – zapewniłam.
- Z jej strony. Nie z mojej. – odezwał się Johann. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a Blaise tylko śmiał się pod nosem. *

______
* rozmowa z " Gwiazd naszych wina"
To na górze to jakiś niewypał.
Nie mam pojęcia co się stało. Nie dość, że jest krótki to jeszcze nie ma większego sensu. Nawaliłam. U was na blogach nie ma mnie od 3 tygodni. Mam ferie, więc postaram się nadrobić zaległości. 
Możecie mnie zabić za to na górze.  Dziękuję za ponad 740 wyświetleń pod ostatnim rozdziałem. Napradę nie spodziewałam się, że aż tyle osób to czyta. Jesteście wspaniali. Dziękuję. 
Proszę jeszcze o komentarz każdej osoby, która to przeczyta. 

wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 12. Chciał zaoszczędzić Ci bólu.

Proszę o głosy w sondzie.
Hermiona
- Johann!  - Wydał się ktoś z wnętrza pokoju – Widziałeś moją kurtkę -  myślałam, że wyjdę z siebie, stanę obok i pójdę walnąć tej osobie.
- Daniel,  a czy ty widziałeś swój mózg? – Odpowiedział ciszej ten drugi.
- I niby przyjaciel – znając życie  udawał oburzonego. Johann tylko prychnął śmiechem.
- Daniel! Ja tu próbuje spać!  - Krzyknęłam. Sięgnęłam po poduszkę Johanna i przykryłam nią głowę. Pachniała jego perfumami. Zawsze lubiłam ich zapach.
*dwa dni później*
- Wszystko masz?  - Pytał po raz piąty, wkurzający mnie już Forfang.
- Johann panikujesz gorzej niż baba. – Odpowiedziałam lekko zdenerwowana.
- To schodzimy. – Wziął moje torby do ręki, a ja zamknęłam drzwi.
Oddałam klucz do recepcji i udaliśmy się do busa. Ruszyliśmy w drogę do Krakowa. Usiadłam przed Johannem i Phillipem.  Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Zaczęłam czytać książkę.
Droga na lotnisko była bardzo męcząca. Wytrzymać z Norwegami w jednym samochodzie to po prostu mistrzostwo.
Po odprawie na lotnisku weszliśmy do samolotu. Usiadłam między Johannem i Danielem, a na przeciwko Phillipha,  Kennetha i Fannemela.  Nie wiedziałam, że oni są takimi śpiochami. Za chwilę mieliśmy startować. Każda „kanapa „ dostała duży koc. Daniel od razu nas przykrył.  Lekko złapałam rękę Johanna. Nigdy nie latają, dlatego strasznie się bałam. Zauważyłam, że jego kąciki ust lekko drgają ku górze.
- Nie ma się czego bać. – Szepnął tak, aby nikt inny tego nie słyszał. Lekko pogładził kciukiem zewnętrzną cześć mojej dłoni. Drugą poklepał swoje ramię. Zawsze tak robił, gdy chciał, żebym położyła tam głowę. Zrobiłam to. Pilot własne wyjechał na pas startowy. Jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Proszę, nie puszczaj mnie już nigdy. – Powiedziałam tak, żeby tego nie usłyszał.
Praktycznie wszyscy już spali. Nawet trener! Wyciągnęłam swój telefon i napisałam do Piotrka, że lecimy do Oslo. Johann wyjął laptopa i włączył jakiś film . Jak się później dowiedziałam miał tytuł „ Love Rosie „. Właśnie doszliśmy do sceny, w której Alex- główny bohater wyjeżdżał.
- Nigdy Cię nie puszczę. Obiecuję. – Zaskoczyły mnie jego słowa. Byłem pewna, że tego nie słyszał. Spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich radość i... powagę. – Zaraz będziemy lądować. Nie bój się.
- Podchodzimy do lądowania. Proszę zapiąć pasy. – Po samolocie rozległ się głos pilota. Trochę mocniej ścisnęłam rękę Norwega. Nie wiem dlaczego się bałam. Przeżyłam wojnę z Voldemortem.
- Witamy w Oslo!  - Wydał się na Daniel. Chyba już głośniej nie mógł. Chyba kupie mu mózg na urodziny.
- Wszyscy tutaj są aż tak ułomni?  -  Spytałam patrząc z politowaniem na Tande. Jego blond włosy opadły na niebieskie oczy. Czasami wydawało mi się, że te kudły pochłaniają cały mózg, żeby mogły rosnąć.
Gdy już byliśmy w budynku odebraliśmy walizki. Jak się okazało Phillip miał swój samochód zostawiony na parkingu. Do bagażnika włożyliśmy bagaże i wsiedliśmy do czarnego BMW. W Oslo było ciepło, więc chłopaki otworzyli szyby. Puścili muzykę tak głośno, że słyszało nas chyba całe osiedle. Phi zaparkował pod średnio dużym domkiem. Mieszkali w dzielnicy Holmenkollen, całkiem niedaleko skoczni. Pewnie dlatego, że prawie zawsze przypominali sobie o treningach na ostatni moment.
Salon wyglądał tak:

A łazienka tak :

Musiałam przyznać, że chłopaki mieli gust.  Dziwiło mnie tylko dlaczego jesteśmy w Olso.
Na końcu zostałam zaprowadzona do pokoju, w którym miałam spać. Był to średni pokój z wyjściem na taras. Na środku stało łóżko, obok niego stolik oraz szafka nocna. Zostawiliśmy walizki i wróciliśmy do salonu.
- Macie coś do jedzenia?  - Byłam głodna więc spytałam. Zresztą była już pora obiadowa.
- Światło w lodówce. – Odpowiedział Daniel i zaczął rechorać.
Wyszliśmy do pobliskiego sklepu.  Gdy tylko wyszliśmy z domu zjawiło się kilka osób.  Jak się okazało byli to dziennikarze i fanki. Posypały się pytania dotyczące nowego sezonu.
- Jakie plany macie na następny sezon?  - Spytał mężczyzna w ciemnych włosach.  Chłopaki odpowiadali spokojnie, ale do pewnego momentu.
- Kim jest dla Ciebie ta dziewczyna. – Zapytali nagle Johanna.
- Przepraszamy, ale musimy już iść. Za kilka minut musimy być na treningu. – Wtrącił natychmiastowo Daniel. Najpierw popatrzył na Johanna, a potem porozumiewawczo na Phillipa. Złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w stronę sklepu. Sjoen natychmiastowo pchnął Johanna w stronę drzwi.
Kupiliśmy chleb, warzywa na patelnię, masło, mleko, jakieś słodycze, coś na chleb i soki.  Uregulowaliśmy rachunek i wróciliśmy do domu.
- Idę spać, bo jestem zmęczona – poinformowałam ich. Od razu zasnęłam.

***
Szłam do kuchni po coś do jedzenia.
- Nie możesz się poddać. Musisz walczyć z chorobą. Musisz walczyć o nią. – Słyszałam szloch.- Cholera jasna!  Johann! – To Daniel krzyczał. Krzyczał prawdopodobnie na Johanna,  który płakał.
- Kurwa!  Tande ty naprawdę nic nie rozumiesz?!  I tak tego nie przeżyje! – Teraz Forfang krzyczał dusząc się łzami.
- Idę do łazienki. – Poinformował Tande. Poszłam do kuchni po kanapki. Słyszałam syrenę pochodzącą od karetki. Zatrzymała się przez naszym domem. Od razu wybiegłam. Spojrzałam w stronę ratowników.
Za mną wybiegł Daniel. Zaczęłam płakać gorzej niż małe dziecko. Johann leżał na trawie. Był nieprzytomny.
- Spokojnie. – Usłyszałam blondyna. Odwróciłam się w jego stronę. Również płakał. Po prostu się do niego przytuliłam.
- Dlaczego on to zrobił?  - Dławiłam się łzami.
- Musiał mieć operacje na serce. Szansa, że przeżyłby była jedna ma milion. Wiedział, że go kochasz. On też Cię kochał. Dlatego chciał zrobić to, co zrobił. Chciał zaoszczędzić ci bólu.


No i jest. Z lekkim opóźnieniem, ale jest. Co prawda nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jednak ocenę pozostawiam wam.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Szymonek - POMAGAM

Na początku chciałabym prosić o przeczytanie tej notki do końca. 
https://www.youtube.com/watch?v=52L4ZHKJEfA

To jest Szymonek. Kiedy miał 7 miesięcy wykryto u niego złośliwego guza przy pniu mózgu, który został przez lekarzy zdiagnozowany jako potworniak niedojrzały. Tego rodzaju potworniak występuję tylko w 1 % przypadków w mózgu, także jest niezwykle rzadki. Szymonek został poddany operacji, dzięki której udało się wyciąć 60% guza, a resztę miała zwalczyć chemia. Niestety... chemia nie przyniosła żądanego efektu i guz ponownie się rozrósł. Lekarze w Polsce rozkładają ręce, ponieważ nie chcą eksperymentować na takim maluszku. Prawdopodobnie konieczny będzie wyjazd za granicę, aby ratować Szymonka. Na dzień dzisiejszy zbierane są różne opinie od lekarzy z całej Europy.
Szymonek za 2 miesiące kończy roczek, a w szpitalu spędził już tyle czasu, co nie jeden przez całe życie.
Zwracamy się do Was moi drodzy o pomoc. Proszę o przekazanie 1% swojego podatku - nr KRS 0000120305 z dopiskiem "Szymon Szczepański" oraz o wpłacanie darowizn na Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i inne Choroby Nowotworowe, PEKAO S.A. II o/Szczecin, nr konta 25 1240 3927 1111 0000 4100 0269 z dopiskiem "Szymon Szczepański".


poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11. Już moja świnia, którą trzymam w domu jest ładniejsza.


Hermiona
- Cześć Miona. To jest mój młodszy brat Domen.
- Cześć Peter. Jak miło zobaczyć was wszystkich razem. – Uśmiechnęłam się do niego. – Cześć,  jestem Hermiona – zwróciłam się do młodszego z braci i wyciągnęłam rękę na powitanie.
- Cześć, jestem Domen. – Uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń.
Jeszcze chwilę z nimi porozmawiałam. Nie wiem czemu ludzie myślą, że Peter się nie uśmiecha. Ludzi powinno się poznać, żeby ich ocenić. Tak naprawdę Peter jest bardzo sympatycznym człowiekiem. W naszym gronie bardzo często żartuje.
Moje przemyślenia przerwał krzyk.
- Wspólne selfie na insta!  - Wydał się uzależniony od robienia zdjęć  Hilde.
Ustawiliśmy się.
- Ma ktoś selfie sticka do selfie sticka?  - Zapytał nagle.
- Hilde, ty to jednak jesteś głupi – odezwał się stojący obok mnie Johann.
- No bo nie mieścicie się w obiektywie. – Próbował się jakoś usprawiedliwić.
- Po prostu weźmy Mionę na ręce. W końcu to jej urodziny.  – Już po chwili leżałam na rękach Johanna, Stefana, Wellingera, Petera i Maćka Kota.
Hilde zrobił zdjęcie i już po chwili wszyscy dostali powiadomienia z instagrama. Każdy udostępnił to zdjęcie. Nawet ja.
- No to możemy zacząć się śmiać z komentarzy. Ja zaczynam czytać.
Cytuję: „ Niech ta pusta laska...
- Bez urazy. To psychofanki. Nie przejmuj się tym. – Szepnął mi na ucho Stefan.
-...  Odczepi się w końcu skoczków. Wszyscy wiedzą, że jest przy nich tylko dla sławy  Ps. Już moja świnia, którą mam w domu jest ładniejsza. Są normalne dziewczyny np. JA„ – Hilde skończył czytać.
Zaśmiałam się.
- Odpowiedzi: - zaczął Welli. – Johann Andre Forfang: pójdziesz na wizytę do lekarza czy mam Ci zafundować taksówkę? – Wszyscy zaczęli się śmiać.
- No co?  - Spytał autor komentarza – należało się.
- Odpowiedź  Krafta – czytał dalej Andi. – „ Johann może lepiej zamówimy przewodnika, bo się zgubi. „  Jesteś normalna i trzymasz świnię w domu? Może od razu koryto zamówimy? Trochę nas tu jest możemy się złożyć. Nie pozdrawiamy. Wszyscy. Współczujemy głupoty. „
- Nie rozumiem gdzie mieści się ta głupota. – Udawałam zamyśloną.
- No ja właśnie też nie. Ta dziewczyna ma za mały mózg.
- Stefan tu chodzi o was.  – Popatrzyłam na niego z współczuciem.
- Ejj! Pff foch!  - Johann, jak to on zawsze musi obrażać się o byle gówno. Wiedziałam, że czekało mnie trudne zadanie – musiałam go przeprosić.
Tom widząc panującą atmosferę postanowił działać.
-  Dzwonimy do zoo i udajemy zwierzęta!  - Wyjął swój telefon i zaczął stękać jak foka. Nie zwracałam na to uwagi.
- Johann – próbowałam z nim porozmawiać, ale na marne. – Zachowujesz się jak dziecko. – Wyszeptałam, wzięłam to, co miałam ubrane na skoczni i wyszłam. Udałam się w stronę parku i usiadłam na ławce. Dostałam wiadomość.
<Łap filmik, żeby się pośmiać. Za 3 minuty będę.  Michael.>
Weszłam w galerię i otworzyłam to, co wysłał mi Austriak. Trener opierniczał Hilde, a ten tłumaczył dlaczego z mojego pokoju dochodziły takie dźwięki.
Usta ułożyły mi się w lekki uśmiech chociaż wcale tego nie chciałam.
- Co się stało?
- Nic. – Odpowiedziałam. Hayböck usiadł koło mnie.
- Przecież widzę, że coś Ci jest. -  Nie dawał za wygraną. Dla świętego spokoju postanowiłam mu wszystko powiedzieć. Prędzej czy później i tak by to ze mnie wyciągnął.
- Johann. Obraża się o byle gówno, a ja po prostu go nie rozumiem. Jest mi przykro, że się obraża. Najlepiej rozmawiałabym z nim cały dzień. – Wyrzuciłam wszystko, co leżało mi na sercu.
- Czyżbyś się zakochała?- Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
- Kocham ten jego zabójczy uśmiech i dziecinny charakter.
- Zauroczenie to kochanie za wygląd, miłość to kochanie za charakter. – Wyrecytował. – Chodź, bo się rozchorujesz. – Wstał i pociągnął mnie w stronę hotelu. Niechętnie podążyłam za nim. Musiałam przemyśleć kilka spraw.
- Wygonię ich, a ty na razie poczekaj u mnie. – Posłuchałam Michiego i weszłam do jego pokoju.
- Michi! Powiedz, że skończyli już tą beznadziejną zabawę. – Ktoś jednak był w pokoju.
- Nie jestem Michi, ale ta beznadziejna zabawa zaraz się skończy.
- O Miona. Sory, myślałem, że Michi ich uspokoił. – Odpowiedział trochę zmieszany. – Czemu wyszłaś tak szybko?
- O to samo mogę zapytać ciebie. – Nie chciałam mu mówić.
- Po prostu nie lubię jak ktoś się wydurnia z byle powodu. Oni są jacyś nienormalni.
- To już wiem. – To wszystko wydawało mi się jakieś dziwne.- Kto jeszcze poszedł?  - Nie wiem czemu mnie to ciekawiło.
- Ze mną poszedł Johann, Daniel, Phi, i Poppi. Niemcy, Polacy I Słoweńcy wyszli przede mną.   A co?
- Tak pytam, bo wtedy wiem, czy będę musiała wynajmować nowy pokój. – Położyłam się na łóżko blondyna. – Coś się stało?  Zawsze lubiłeś imprezować.
- Nie. To znaczy tak. Może chcesz gorącą czekoladę? Opowiem Ci wszystko. – Pokiwałam twierdząco głową. Już po chwili trzymałem w ręce kubek gorącej cieczy.  Odwróciłam się w stronę Austriaka, który położył się na swoim łóżku.-Od jakiegoś czasu moje skoki nie są takie jakbym chciał. Staram się znaleźć błąd, który popełniam, ale nie mam pojęcia co robię źle. Wszyscy ze sztabu ciągle mi mówią, że jest dobrze, ale ja wiem, że nie. – Upiłam łyk czekolady.- Nie wiem gdzie tkwi ten problem. – Westchnął. Podeszłam do niego.
- Twój problem tkwi tutaj. – Pokazałam na jego głowę. – Musisz przestać się tak przejmować. Przez to nie możesz się skupić. – Wyszedł na balkon.  Wzięłam jego kurtkę, koc i kubki i podążyłam za nim.
- Ładnie tu. Zawsze lubię tutaj przyjeżdżać. To miejsce jest w jakiś sposób magiczne. Czas płynie wolniej, a ludzie są inni. Na konkursach atmosfera jest magiczna. Nigdzie indziej nie ma takich kibiców. Oni potrafią wytrzymać w największym mrozie. Czuję się tu inaczej. Jak nie miałem formy przychodziła właśnie tutaj. – W między czasie założyłam mu kurtkę na plecy i podałam kubek. -  Tutaj skoczkowie zawsze się ze sobą dogadują. Często siedzimy w domkach innych reprezentacji, gramy albo po prostu rozmawiamy. Najczęściej siedzę
- Nie zgadnę – przerwałam mu. – U Norwegów i Polaków.
- Tak. Z nimi mamy najlepszy kontakt. – Patrzył w nieokreślony punkt gdzieś w oddali. Zapanowała cisza. On jej potrzebował. Musiał się zresetować, zapomnieć o tych nieudanych skokach.
- Ich nie da się ogarnąć. – Michael raczył przerwać tą piękna ciszę.
- Idź do Johanna i powiedz Danielowi, żeby poszedł ich wyłonić. Wiem, że on też chciał pogadać. -  Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, poklepałam go po plecach.
- Chodź do środka. – Powiedziałam.
- Jeszcze chwilę tu posiedzę. Tutaj czas płynie wolniej. Mogę to wszystko przemyśleć.
Podeszłam do blondyna i oddałam mu koc.
- Dzięki, że chociaż próbowałeś.
- Nie ma za co. Większość z nich już śpi. Może lepiej zostaniesz u nas?
- Idę do Johanna, ale dziękuję za propozycję. – Pożegnałam się z nim.
Weszłam bez pukania. Na jednym łóżku leżał Johann z słuchawkami na uszach, czytający „ Papierowe Miasta „. Daniel siedział z nosem w telefonie.
- Danielku mój kochany. Wygonisz z mojego pokoju tych wszystkich downów.
- Hermionko moja niekochana już tam biegnę. – Posłał mi swój filmowy uśmiech i już go nie było. Johann zobaczył mnie dopiero, gdy Tandetny Tande trzasnął drzwiami.  Zdjął słuchawki i spojrzał na mnie.
- Co się dzieje. – Nie oczekiwałam od niego odpowiedzi, ale miałam nadzieję, że odpowie. Nigdy nie mówił otwarcie o swoich problemach.
- Siadaj. – Pokazał na łóżko i posunął się tak, żeby było dla mnie miejsce.- Nie wiem, co się dzieje. Szukam siebie i nie mogę znaleźć. Gdzie jest ten dzieciak, który miał w sobie wiarę?  Gdzie jest uśmiech, który pokrzepiał innych? I gdzie jest charakter, który zawsze był silny? – Pojedyncza łza poleciała po jego policzku. Otarłam ją.
- Johann – wzięłam głęboki oddech. –  Każdy ma wzloty i upadki w swoim życiu. Jesteś silny. Musisz się podnieść z tego dołka. – Popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyjęłam z niej foliowe opakowanie. – Może coś na poprawę humoru? – Potrząsnęłam paczką żelków.
- Ty zawsze wiesz jak poprawić mu nastrój. – Przytulił mnie do siebie i oparł głowę na mojej głowie. Wyczuwałam, że o czymś myśli, ale to nie było w tej chwili ważne.
- A tak w ogóle to mogę tu dzisiaj spać?   Coś czuję, że nawet Daniel niedawno rady ich wygonić.
– Jasne. – Powiedział, a ja ziewnęłam. – Ojj ktoś tu jest zmęczony. – Zaśmiał się cicho.
- Dziwisz się?  Jest prawie trzecia nad ranem. – Znowu ziewnęłam.
- Idź spać, bo jeszcze mi tu padniesz, a ja bez mojej najlepszej przyjaciółki nie przeżyję. Położyłam się na łóżku Daniela i momentalnie zasnęłam.


No to mamy jednastkę. Chciałbym, że wszyscy, którzy to przeczytają zostawili komentarz. Chcę widzieć ile was jest.
Do napisania.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 10. Wróżbita Fettner

 Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem. Ważna informacja!

Hermiona
Leciała akurat wolna piosenka więc Johann złapał mnie w talii. Ja zarzuciłam ręce na jego kark. Lekko kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Podoba Ci się prezent? – Spytał nagle.
- Ten czy ten od ciebie.
- Oba.
- Z sukienką trafiłaś idealnie. Skąd wiedziałeś o tym kolorze.
- Byłaś u mnie kilka dni po tym jak się poznaliśmy. Wtedy powiedziałaś, że bardzo budowa Ci się kolor moich ścian. Mówiłaś, że marzysz o takim kolorze sukienki na osiemnastkę.
- Pamiętałeś?  - Naprawdę mnie tym zaskoczył. Nawet ja o tym zapomniałam.
Pokiwał głową. Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek.
- Idziemy się przejść?
- Czemu nie?
Wyszliśmy na zewnątrz.
- Idziemy usiąść pod skocznię? – Spytałam. Pokiwał tylko głową na znak zgody. Usiedliśmy na ławce. Nie odzywaliśmy się, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało.
- Wiesz,  lubię wieczory, lubię się schować na jakiś czas i jakoś tak nienaturalnie, trochę przesądnie, pobyć sam – westchnął – wejść na drzewo i patrzeć w niebo tak zwyczajnie. Tylko, że tutaj też kolejny raz nie mam szans być kim chcę.
- Przez skoki nie możesz być sobą?  - Tylko tyle w pierwszym momencie zrozumiałam z jego wypowiedzi.
- Nie, skoki to cześć prawdziwego mnie. Chodzi o dziennikarzy. Patrz co dzisiaj wysłał mi Piotr Żyła. Włączył Facebooka i pokazał wiadomość od Polaka. Screen artykułu z jednego portalu plotkarskiego.
„ Kim jest młoda dziewczyna, która kręci się wokół skoczków Austriackich i Norweskich? „ – już nagłówek mi się nie spodobał.
„ Dziewczyna była dzisiaj na treningu. Miała ubraną kurtkę J.A. Forfanga oraz czapkę S. Krafta. Czy coś łączy ją z jednym z nich?  Prawdopodobnie tak! Widziano jak młody Norweg całuje dziewczynę. „
- Jakie bzdury. Nie zwracaj na to uwagi. – Próbowałam go pocieszyć.
- Hermiona oni będą pisać, że ty chcesz się do nas zbliżyć tylko i wyłącznie ze względu na naszą sławę.
- Prędzej czy później dowiedzą się, że pracuję z wami.
Zapadła cisza.
- Nie jest Ci zimno? – Spojrzał na mnie.
- Trochę. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Może jednej wracajmy. Jeszcze się przeziębisz.
Wróciliśmy do hotelu.
- No w końcu jesteście – dopadł nas Daniel. – I co? Będą małe Johaniątka?  - Poruszał sugestywnie brwiami.
- Zazdrosny? – Zaczęłam się z nim drażnić. – Chciałbyś być na jego miejscu, nie?-Objęłam Johanna w pasie. Chyba zrozumiał co robię, bo przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
- No oczywiście.
- Przykro mi. Na randkę mnie nie wyciągniesz, bo już się umówiłam z takim jednym?
- Z tym tu? – Kiwnął głową w stronę szatyna.
- Ten tu ma imię – wtrącił się.
- Nie. Z takim jednym, zwanym potocznie łóżko.
Daniel tylko prychnął.
- Chętnie Ci potowarzyszę. – Powiedział Johann jakby to było oczywiste. Popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- Może dzwonić po psychiatrę?  Po coś czuję, że ja jako wasz psycholog chyba nie pomogę. A może od razu dzwonić do psychiatryka, żeby was zabrali? Tak, to chyba najlepsze wyjście.
- Nie, ty jako psycholog zdecydowanie im wystarczysz. – Nie wiadomo skąd pojawił się Poppinger.
- A ty skąd się tu wziąłeś? Śledzicie mnie czy co?
- Miałem z tobą tańczyć za karę. Kolejka już się ustawiła.
- No tak. Na śmierć zapomniałam. Mam lepszy pomysł. Zawołaj tą całą resztę nielotów. Idziemy do mnie do pokoju. – Jak powiedziałam tak zrobił. Już po kilku minutach wszyscy, którzy mieli przyjść siedzieli u mnie.
- No to tak. – Rozpoczęłam przemowę.- Z racji tego, że powiedziałam wam, że za karę będziecie tańczyć, to będziecie. Tande! – Wstał z miejsca jak poparzony.-  Do nogi!  - Zachciało mi się śmiać, bo robił wszystko co mu nakazałam. – Stefan i Poppi! – Stanęli obok mnie. – Robimy konkurs. Będziecie tańczyć...
- Taniec  Erotyczny! – Wyrwał się Gangnes.
- Miałam powiedzieć kaczuchy, ale chętnie się pośmieję. Kto włączy muzykę?
Już po chwili Schlierenzauer puszczał jakieś dziwne cygańskie disco polo.
Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Dosłownie turlałam się po podłodze. Fettner wszystko nagrywał tak, aby tańczący nie widzieli.
- Długo jeszcze tak będą?  - Spytał po pewnym czasie Phi.
- To co puszcza Gregor trwa ponad godzinę.
- To będzie niezły kabaret.  – po pokoju ponownie przeszła fala śmiechu, ponieważ Manuel podszedł do Kennetha, zdjął swoją koszulkę i założył za szyję Norwega. Zaczął tańczyć wkoło niego. Co chwilę obiecał się o niego biodrem, albo barkiem.
- Johann. – Spojrzał na mnie – Jak umrę ze śmiechu, to wiedz, że byłeś moim najlepszym przyjacielem.
- Nie, no bez przesady.
- Patrz na niego – wskazałam palcem na Stefana, który właśnie tańczył z lampą. Wszyscy już dosłownie turlali się po podłodze.
- Tande rucha ścianę!  - Wydał się Fettner.
- Umieram! -  Z trudem łapałam oddech. Przebili wszystko.  Nawet Żyłę, który w zeszłym roku w Zakopanem wszedł do nie tego domku co trzeba, położył się na kanapie w samych bokserkach nie zwracając uwagi na mnie, Johanna i Toma Hilde.
- Trener idzie! – Do pokoju wparował Tom. Schliri wyłączył muzykę. Chłopaki zaczęli w pośpiechu siadać na ziemi i łóżku, a Manuel pobiegł do łazienki się ubrać. Zaczęliśmy udawać, że rozmawiamy o nadchodzącym sezonie. Wtedy drzwi się otworzyły. Wszedł Heinz.
- Chciałem wam tylko powiedzieć, że dzisiaj był ostatni trening. Przez następne tydzień będziemy jeździć na różne baseny i tak dalej. – Wyszedł. Tyle chaosu o nic.
- Zaraz wracam. - Powiedział Fettner i pociągnął mnie za sobą.
- Mogę to wysłać Żyle, nie?  - Wskazał na telefon, na którym właśnie leciał nagrany filmik.
- Jasne. – Powiedziałam od razu.  – Może wpadną do nas.
- Ok. Już wysyłam. Zaraz wejdę, żeby nie było gadania, że coś knujemy.
Weszłam do pokoju.  Natychmiast rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia.
- Halo.  Odebrałam.
- Cześć Hermiona. Wszystkiego najlepszego.
-  Dzięki.
- Manuel wysłał mi i Wankowi filmik. Możemy wpaść, bo akurat jesteśmy w pobliżu.
- Jasne. Razem weselej. Chociaż nie wiem czy jest to możliwe.
Oboje się zasmialiśmy.
 - Będziemy za pięć minut. Do zobaczenia.
-  Pa. -  Powiedziałam i rozłączyłam się.
Chciałam odłożyć telefon na stolik, ale najwyraźniej nie było mi to pisane.
- No witaj Mionka! -  Tylko jedna osoba ma taki głos.
- No witaj Ziobro! Zgaduję, że wbijacie?
- Czytasz w myślach czy co?
- Wróżbita Fettner.
- Daj nam 10 minut.  Maciek musi zrobić sobie Make Up.
- Ziobro!  Odwal się ode mnie!  Nie moja wina, że Klimek zajmuje łazienkę od dziesięciu minut. – Słyszałam w tle.
-  To nie ja! To Zniszczoł!  - Wydarł się Klemens.
- Dobra. Czekam. Pa. – Rozłączyłam i zaczęłam się śmiać.
Telefon rozbrzmiał trzeci raz.
- Cześć Peter. Trzech czy więcej? Bo nie wiem czy mam wynajmować nowy pokój.-  Zaczęłam.
- Ciebie tez miło słyszeć. Skąd wiedziałaś, że to ja.
- Austria i Norwegia już u mnie. Niemcy i Polacy będą za chwilę.  Zostaliście tylko wy.
- Trzech.  Z tego dwóch pełnoletnich.  Adres i numer pokoju przyszedł z wideo. Już wyjeżdżamy. Daj nam trzy minuty.
Rozłączył się. Drzwi się otworzyły. Wparowały dwa niemieckie wielkoludy. Pierwszy dopadł mnie Wellinger. Jak każdy mnie przytulił i złożył życzenia. Razem z Wankiem dał mi prezent.  Podziękowałam. Weszli Polacy, a za nimi Słoweńcy. Najpierw przyjęłam życzenia od biało- czerwonych. Później podszedł Lanisek, a na końcu Peter z jakimś chłopakiem.

Jest i dziesiątka. Uprzedzam pytania. Tak jestem nienormalna. Nie mam pojęcia co mnie naszło. Jakiś nagły atak weny. Wstałam o dwunastej w nocy i zaczęłam pisać. Jestem zadowolona z tego co napisałam. Z okazji tego, że jest to okrągła liczba mam dla was niespodziankę. Chciałabym napisać dwa epilogi ( Dramione i o skoczkach). Co wy na to? ( Nie mam zamiaru kończyć opowiadania tak szybko)  Liczę na komentarze z waszej strony. 
Martwi mnie jedna rzecz. Ostatni rozdział miał prawie 300 wyświetleń i nie było pod nim żadnego komentarza. Odnoszę wrażenie, że nie podoba wam się to co piszę. Jeśli tak jest po prostu to napiszcie.
Następny rozdział 23 stycznia. 
Do napisania. P.M. 
Ps. Obiecuję, że na bieżąco czytam wasze opowiadania. Zapraszam do zakładki z opowiadaniami, które czytam.  

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 9. Kraft ty imbecylu!

Hermiona
Jak się okazało Austriacy również mieli trening. Trener Stöckl poprosił mnie o rozmowę. W tym czasie inni biegali.
- Wiesz dlaczego chciałem, abyś do nas dołączyła ?
- Niekoniecznie trenerze.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Niestety nasza dziennikarka odeszła. Wtedy chłopaki przypomnieli mi o tobie. Masz również na nich dobry wpływ, a coś ciężko z koncentracją.
- Rozumiem trenerze.
- Tutaj masz umowę. Możesz ją sobie na spokojnie przeczytać.
- Nie ma takiej potrzeby. – Podpisałam w wyznaczonym miejscu i oddałam kartkę Alexandrowi. Dostałam jeszcze informacje o wypłacie i wróciłam na skocznię.  Na zeskoku leżał śnieg, co było dziwne, ponieważ wydawało mi się, że temperatura jest dodatnia. Przeglądałam się z uwagą skokom oddawanym przez wszystkich zawodników.  Naprawdę wyglądało to trochę dziwnie. Żaden z nich nie był skupiony.
- Miona pomocy. – Wysoki blondyn podszedł do mnie. Ktoś się za mną skradał więc się obróciłam. Dostałam śnieżką prosto w twarz.
- Kraft ty imbecylu!  - Wydarłam się na niego.
- To w tego tam chciałem trafić. – Wskazał przyjaciela. – Psychologa i przyjaciółkę mi wyrywa.
- I to się nazywa przyjaciel?  - Michi zaczął się kłócić dla zabawy.
- Ona jest moja. – Johan pojawił się nie wiadomo skąd i objął mnie w talii. – Ratuję Ci życie. – Wyszeptał mi na ucho. – Bardzo zimno?
- Trochę. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Najpierw otarł moją twarz, a potem zdjął swoją bluzę i mnie przykrył. – Johan będziesz chory.
- O mnie zapomnij. O mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. – Zaczął śpiewać.
- Po pierwsze o tobie nie zapomnę, po drugie będę się martwić o mojego przyjaciela, po trzecie nie wątpię, że dasz sobie radę. - Puściłam mu oczko.
Stefan podszedł do mnie i założył mi swoją czapkę.
- To przeze mnie marzniesz. Masz w niej siedzieć i wrócić do hotelu. Możesz ją zatrzymać.
Poszedł w stronę drewnianych domków. Usiadłam na jakimś kawałku drewna. Musiałam dziwnie wyglądać, ponieważ miałam na sobie ubrania z dwóch różnych kadr.  Z uwagą obserwowałam skoki moich przyjaciół. Każdy skok był filmowany, aby później go przeanalizować. Za mną zebrało się kilka dziewczyn, które miały może z 17 lat.  Skoczył Stefan. Za mną rozległy się piski. Kraft podjechał do mnie.
- Jeszcze cokolwiek słyszysz?  - Zapytał i jednocześnie zdejmował narty.
- Na razie tak, ale boję się, że mogę nie przeżyć do jutra. – Zaczęliśmy się śmiać.- Nie skaczesz już?
- Trener dał mi dzisiaj tak jakby wolne.
- Skakać Ci się nie chce?  - Chciałam go trochę zdenerwować. Zawsze lubiłam się trochę '' pokłócić '' z przyjaciółmi.
- Skoki to całe moje życie. Skoki, przyjaciele no i oczywiście ty i Michi. Gdybym nie mógł skakać mogłabyś mnie żywego więcej nie zobaczyć.
- Czym sobie zasłużyłam na to wyróżnienie? – Zdziwiło mnie to, że wymienił mnie osobno. Wiedziałam, że Michael zawsze podnosi go na duchu. To taki osobisty psycholog. Przeczuwałam,  że od teraz  ja zajmę jego miejsce zarówno w Norweskiej kadrze jak i w Austriackiej.
Stefan objął mnie ręką i mocno przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Po prostu jesteś przy mnie gdy cię potrzebuję. – Spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął. Odwrócił głowę. Teraz patrzył na skocznię. Właśnie skakał jego najlepszy przyjaciel. Dostał śniegiem prosto w twarz.  Zaczęłam się śmiać.
- Tee – krzyknął w bardzo śmieszny sposób. – Nie pozwalaj sobie na wszystko. Jest tu dzięki mnie. – Myślałam, że zaraz umrę ze śmiechu. Mój towarzysz nic nie odpowiedział. – Nie no, a tak na serio to Ci kurtkę przeniosłem.
Wstałam z mojego miejsca i poszłam po śnieg. Wzięłam dwie kulki. Wtedy ktoś mnie podniósł tak, że nogami nie dotykałam ziemi.
- Hayböck!  - Rzuciłam w jego twarz śniegiem, który właśnie wzięłam z ziemi.
- Hermiona! Przez ciebie nic nie widzę!
- Ze mną się nie zadziera. – Wytknęłam mu język i zaczęłam uciekać.
- O nie! Tego Ci nie daruję – cały Hayböck. On się nigdy nie zmieni. Był, jest i będzie dziecinny. A Kraft?  On jest taki sam. Zawsze dziwiło mnie, że jeden z drugim wytrzymuje, ale na tym polega prawdziwa przyjaźń.
Widziałam, że Austriak już prawie mnie dogonił.
- Johannn!  - Wołałam przeciągając ostatnią literę. – Ratuj mnie! – Dobiegłam do rozmawiającej dwójki. – Nawet usiąść nie można – powiedziałam  widząc Norwega siedzącego na moim miejscu.
- Hermiona znasz mnie dwa lata. Wiesz o tym, że zawsze zajmuję ci miejsce. Jeszcze się nie nauczyłaś, że siadasz u mnie na kolanach?
- Wiesz co?  Chyba musimy zmienić tę tradycję. – Spojrzał na mnie.  Dojrzałam w jego oczach Iskierki. To nie były Iskierki szczęścia. Coś z nim było. – Nie noo, tradycji się nie zmienia. – Palnęłam po chwili zastanowienia. Usiadłam na jego kolanach. – Porozmawiamy później. Widzę, że coś jest na rzeczy. – Powiedziałam tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał.
Dopiero wtedy zauważyłam, że Hayböck  dostawał właśnie opiernicz od Krafta. Nie powiem, że to nie było na miejscu. Zawsze jeden musiał odpowiadać za drugiego. Dzieciaki. Jeszcze przez pół godziny oglądaliśmy trening, po czym wróciliśmy do hotelu.
- O 17.30 będę u ciebie. Bądź gotowa. – Norweg puscił do mnie oczko.
Otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam dopasowywać prezenty. Pierwszy był zapakowany w niebieski papier. Porwałam go i wzięłam do ręki karteczkę.
„ Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie. Z okazji twoich 18 urodzin życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Mam nadzieję, że się spodoba.  Twój przyjaciel Niko Penchev. Ps. Podziękuj Johanowi za zdjęcia.”
W paczce był jeszcze album. Na okładce były zdjęcia, a na nich ja na zawodach, ba wakacjach oraz z wszystkimi moimi przyjaciółmi. W środku były poukładane wszystkie śmieszne i wzruszające zdjęcia, które miałam. W kopercie, która wypadła były cytaty. Do każdego zdjęcia miałam wybierać jeden.  Poleciały mi łzy szczęścia. Wszystkie moje wspomnienia w jednym miejscu.  Odłożyłam wszystko na stolik i zabrałam drugi prezent. Patrząc na opakowanie wiedziałam od kogo jest. Tylko Norwedzy byli na tyle szaleni. Tylko oni mogli oblepić prezent karteczkami z napisem „ Kepp Clam and love Norway.”  Bałam się go otwierać, ale jak się okazało mi był taki straszny. Od każdego dostałam zdjęcie, na którym byłam z daną osobą. Najbardziej spodobało mi się to z Tande i Phillipem. To z Danielem było zrobione w wakacje. Byliśmy wtedy u Johana. Na drugim  Phillip trzymał mnie na barana i mieliśmy zrobione jakieś dziwne miny. Postanowiłam. Ze wieczorem wybiorę do wszystkich jakiś podpis. Dodatkowo dostałam jeszcze wisiorek i bransoletki. Trzecia paczka była od Nowakowskiego i Resovii. Wyjęłam z niej czarne szpilki i zdjęcia. Szczerze mówiąc nie wiedziałam  kiedy je robiliśmy. No i czwarta paczka. Była największą.  Odpakowałam ją. Wysypała się z niej piękna niebieska sukienka. Zawsze o takiej marzyłam.  Musiała być strasznie droga.
„ Ubierz to co od nas dostałaś. Pamiętaj będę o 17.30. „
No tak tylko Johan mógł mi kupić tę sukienkę. Poszłam do łazienki się odświeżyć. Zrobiłam dobieranego warkocza i się umalowałam. Ubrałam się i piec minut przed czasem byłam gotowa. Zadowolił mnie efekt końcowy.  Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam.
- Wyglądasz – Johann nie wiedział co powiedzieć.
- Naprawdę aż tak źle?
- Wyglądasz przepięknie. Idziemy? – Spytał i wyciągnął do mnie rękę.
- To powiesz mi gdzie idziemy? – Byłam strasznie zniecierpliwiona.
- Zaraz zobaczysz. Zamknij oczy.
- Johan...
- Ufasz mi?
- Tak. – Zamknęłam oczy. Wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia.
- Możesz otworzyć oczy. – Usłyszałam słowa, które bardzo mnie ucieszyły.
- Wszystkiego najlepszego! – wszyscy Austriacy i Norwedzy stali za mną.
- Dziękuję. – Powiedziałam. Poleciały mi łzy szczęścia.
- Młoda nie płacz. Dzisiaj jest twój dzień. Masz się bawić.
- Tak mamo – Odpowiedziałam. – Ale tylko jeśli ze mną zatańczysz. – Zawsze lubiłam go szantażować.
- Zgoda. – Co dziwne oboje uśmiechnęliśmy się triumfalnie.
Po trzydziestu minutach odbierania życzeń od skoczków i ich partnerek oraz niektórych kuzynów i kuzynek Norwegów zaczęliśmy się bawić.
Usiadłam przy jednym ze stolików. W ciągu kilku sekund obok mnie pojawili się Stefan, Michael, Manuel, Johan, Daniel i Phillip. No tak nie mieli się z kim bawić, bo nie mieli osób towarzyszących.
- Mogę prosić do tańca-  Johan ukłonił się jakbym była księżniczką. Manuel parsknął śmiechem.
- On bynajmniej o mnie pomyślał. – Próbowałam się mu odgryźć i zrobiłam to skutecznie. Mina Stefana się zmieniła, a Tande zwijał się ze śmiechu. – Daniel! – Spojrzał na mnie. – Będziesz następny. – Johan zaczął się śmiać. – Jak się z nim rozprawię – wskazałam na chłopaka, który trzymał mnie za rękę. – Stefan po Tande. – Manu chciał zacząć się śmiać. – Ktoś jeszcze?  - Spytałam z udawaną grozą. Odeszliśmy od stolika w stronę parkietu, na którym tańczyła kilka innych par.


Jestem. Przepraszam, że nie wczoraj, ale byłam pewna, że rozdział się dodał. Ukazała się zakładka bohaterowie, na ktorą serdecznie zapraszam. Będę ją cały czas aktualizowała. Trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro mam turniej :-P
Jeśli ktoś miałby do mnie pytania zapraszam na aska @MiloscWisiWPowietrzu

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 8. Tęskniłeś?

Hermiona
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. -Powiedział  pijany.
- Nie ma za co. Jesteś moim przyjacielem. – Przytuliłam go. Wtulił głowę w moje włosy.
- Hermiona przepraszam, ale muszę to zrobić. Robię to chyba przez to, że jestem pijany, ale nie mam pewności. Nie miej mi tego za złe.  – wybełkotał tak, że ledwo go zrozumiałam. I wtedy mnie pocałował. Od razu się ode mnie oderwał. – Przepraszam.  – Wyszeptał i opadł na łóżko.  Chciałam wstać.- Gdzie idziesz? – Zapytał.
- Po poduszkę. Będę spać na podłodze.
- Nie pozwolę ci. To, że jestem pijany i jutro nie będę pamiętał kompletnie nic, nie znaczy, że pozwolę ci spać na podłodze. Śpisz na moim łóżku.
Położyłam się na brzegu łóżka. Obrócił mnie tak, że moja głowa leżała na jego umięśnionym torsie.  Jakoś nie mogłam zasnąć. Dalej myślałam o tym skoczku.
Pamiętam jak pierwszy raz pojechałam na skoki


Zawody Pucharu Kontynentalnego w Oslo sezon 2013/14
Byliśmy już na skoczni. Robiłam właśnie kurs dziennikarski, więc zabrałam ze sobą lustrzankę i telefon Piotrka, aby nagrywać wywiady. Z ciekawością oglądałam zawody. Wtedy było dla mnie nie do pomyślenia, że na dwóch kawałkach drewna można tak daleko polecieć. Co chwilę robiłam zdjęcia i zapisywałam na kartce imiona i nazwiska skoczków. Skończyła się pierwsza seria, a po niej prowadził Norweg. Na drugim miejscu był Niemiec, a na trzecim Austriak.  Postanowiłam, że z nimi trzema zrobię wywiady. Po drugiej serii nic się nie zmieniło. Gdy wszyscy kibice opuścili obiekt postanowiłam zacząć robić wywiady. Z Hayböckem rozmawiałam tylko po angielsku, z Wellingerem również. Wtedy podeszłam do zwycięzcy. 
- Hi. I am Hermiona and i form Poland. Sorry. Do you wait a moment? – Zaczęłam po angielsku.  Zauważyłam Piotrka, więc powiedziałam mu, że wrócę sama. 
- Może rozmawiajmy po polsku? – Spytał. 
- Umiesz mówić po polsku?  
- Tak. Moja babcia mieszka w Polsce. 
- Ahmm. No to Johan właśnie kończę kurs dziennikarski i muszę zrobić kilka wywiadów i jeden artykuł. Zgodziłbyś się, abym napisała o tobie?  

No właśnie! Johan napisał ten list! Czemu ja dopiero teraz na to wpadłam?
Moje przemyślenia przerwała burza. Zaczęło strasznie mocno padać i grzmieć więc postanowiłam zasnąć.
Piotr
Rano poszedłem do zobaczyć czy Hermiona jeszcze śpi. Otworzyłem drzwi i zastałem ją przytuloną do siatkarza. Od razu zrobiłem im zdjęcie. Wiedziałem, że kiedyś się przyda. Przesłałem to na telefon, który Hermiona dostała ode mnie w zeszłym roku i chciałem ustawić na tapetę. Powstrzymałem się jednak, bo na tapecie  miała zdjęcie swoje i Johana jak się przytulają. Pamiętam jak je robiłem. Hermiona dała mi telefon abym go potrzymał. Forfang właśnie wyjeżdżał z Rzeszowa. Moja kuzynka zaczęła płakać. Mówiła, że urwie im się kontakt i nie już dalej nie będą przyjaciółmi. Wtedy on podniósł lekko jej głowę i spojrzał głęboko w oczy.  Obiecał jej, że napisze. Dał jej buziaka w policzek. Zawsze całował ją w policzek na powitanie i pożegnanie. Był jej najlepszym przyjacielem więc to rozumiałem. Łzy zaczęły jej jeszcze bardziej lecieć.  Otarł je.  Wtedy zrobiłem im pierwsze zdjęcie. Później mocno ją przytulił. Zrobiłem drugie zdjęcie. Szeptał jej coś na ucho, ale do tej pory nie dowiedziałem się co to było.

Hermiona
Obudziłam się rano mocno objęta męskim ramieniem.  Wstałam tak, żeby go nie obudzić i poszłam coś zjeść. Wtedy przypomniałam sobie o telefonie, który tu zostawiłam.
- Piotruś dasz mi mój telefon?
- Leży w salonie.  Zapomniałem Ci powiedzieć, ale taki jeden upierdliwy, młody Norweg się do ciebie dobijał.
- I ty mi to mówisz dopiero teraz?!  - Od razu pobiegłam po telefon. Od wczoraj 20 nieodebranych połączeń
- Halo – odezwał się Johan zaspanym głosem
- Cześć Johan. Obudziłam cię?
-  Mionka!  - Krzyknął uradowanym głosem - Nie. Właśnie wstałem, bo mam trening.
- Może pogadamy przez Skype 'a?-  Spytałam.
- Ok.  To zadzwoń. – Rozłączył się.
- Piotrek. Biorę laptopa.
Weszłam na Skype’a.  Znalazłam Johana i zadzwoniłam do niego.
- Cześć Mionka. – Powiedział tak entuzjastycznie jak nigdy.
- No witam, witam. – Uśmiechnęłam się. – Nie masz zamiaru się ubrać?  - Był w samych bokserkach.
- Przeszkadza Ci to?
- Mi?  Nigdy.  – Zaczęliśmy się śmiać. – No to czego dusza pragnie?
- Ciebie. – Poruszał śmiesznie brwiami. Wtedy za jego plecami ukazał się Tande.
- Tande!  - Krzyknęłam.
- O Mionka! – Krzyknął równie entuzjastycznie.
- Gadacie z Mionką?  - Nie wiadomo  skąd pojawił się Philip.
Usiadł obok dwójki swoich przyjaciół. Wszyscy siedzieli w bokserkach.
- Ludzie! Chyba muszę wam kupić jakieś ubrania. – Wybuchnęłam niepochamowanym śmiechem.
- Przeszkadza ci to?  - Zrobili smutne miny.
- Mi? Niee. – Powiedziałam jakby to było oczywiste.
- No ja myślę – odpowiedział Tande. – Powiedziałeś jej?
- O czym?  - Zdziwiłam się.
- Trener chce,  abyś dołączyła do sztabu.
Pisnęłam tak głośno, że do pokoju wpadł Piotrek.
- Dziewczyno co ty tak piszczysz?!  - Usiadł koło mnie.
 - Nasz trener chce, aby Mionka dołączyła do sztabu.
- No to Gratsy. – Zwrócił się do mnie. – Za dwie godziny wyjeżdżamy.
Wyszedł.
- On wiedział, tak?
- Tak.
- To zaraz muszę się pakować. Gdzie jesteście?
- W Zakopanem. A tak w ogóle nie my jedyni chodzimybez koszulki. – Znowu wszyscy zaczęliśmy się śmiać. – Musimy kończyć. Pogadamy za pięć godzin. Masz niecałe dwie na spakowanie się.
- Paa. – Zakończyłam połączenie.
Do pokoju weszła Ginn.
- Hermiona my wracamy do Hogwartu. Nie damy rady odnaleźć się w tym świecie.
- Ginn ja w ogóle nie wrócę do Hogwartu. Rozpoczynam pracę.
- Aha. – Powiedziała lekko obrażona. Wyszła. Słyszałam tylko huk teleportacji. Odłożyłam Laptopa i poszłam się spakować.
- Idę na zakupy.
- Idę z tobą. Muszę się zaopatrzyć. Te głodomory mi wszystko zjedzą. – Znowu zaczęłam się z nich śmiać. Ubrałam się i wyszliśmy do Biedronki.  Włożyłem do koszyka 10 paczek żelków, trzy paczki chipsów, kilka paczek popcorn i niezliczoną ilość  przeróżnych batonów. Zapłaciłam i czekałam na Pita, którego jakaś dziewczyna poprosiła o zdjęcie. Wsiedliśmy do samochodu. Pojechaliśmy pod blok kuzyna, aby wziąść bagaże. Zostawiliśmy kartkę, że wyjechaliśmy. Ruszyliśmy w stronę Zakopanego.
- Wiesz dokąd jechać?
- Tak. Mam dokładny adres. Pomyśleli o wszystkim.

Dwie godziny później.
- To tutaj. – Wskazał na hotel. Wziął moje torby i weszliśmy do budynku.  W restauracji siedzieli Norwegowie.  Daniel, Philip i Johan znaleźli się obok mnie w ciągu kilku sekund.  Pierwszy dopadł mnie Forfang. Skoczyłam na niego tak, że ledwo mnie złapał.  Obkręcił mnie w powietrzu i mocno przytulił.
- Johan zaraz mnie udusisz. Aż tak się za mną stęskniłeś?
- Nawet nie wiesz jak. – Wyszeptał mi do ucha
- Może on cię nie udusi, ale te psychofanki jak  najbardziej. – Spojrzałam w stronę zaszklonych drzwi. Faktycznie dziewczyny wyglądają jakby chciały mnie zabić. Sporo ich będzie, bo czeka jeszcze cała kadra.
-  Yhyhym – upomniał się Tande.
- Nie narzekaj, bo mogę ją przy sobie trzymać już zawsze. – Johan objął mnie ramieniem. Chciałam się od niego oderwać i przywitać się z resztą.
- A buziak?  - spytał tak, żebym tylko ja to słyszała.
- W pokoju przywitamy się tak jak zawsze. – Również szepnęłam.
Przywitałam się z resztą Norwegów.
- A my to co?  Niewidzialni?  - odezwał się wysoki blondyn.
- Hayböck, głupku.
- Pff. Za tego głupka Ci tak łatwo nie odpuszczę.
- Taaa... Wytrzymasz góra pięć minut. Przywitałam się z prawie wszystkimi z kadry Austriackiej. Wszystkimi oprócz Michiego i Krafta.
- No dobra chodź tu. -  rozłożył szeroko ramiona. Wtuliłam się również w niego.   -Krafta jest w pokoju 210. – Jakby przeczuwał o co chcę zapytać.
- Johan zniesiesz mi walizki do pokoju? Tu masz klucz. – Spojrzałam tylko na numerek. 211. Zapowiadały się nieprzespane noce. Te dwa dekle zawsze mają głupie pomysły. Ruszyłam z Forfangiem w stronę mojego pokoju. Właśnie chciałam wchodzić do pokoju skoczków z Austrii.
- Co ty u Stefana śpisz?
- To już się nawet z nim przywitać nie mogę?  - zapytałam z udawanym wyrzutem i weszłam do środka. Stefan kłócił się z jakąś dziewczyną.
- Yy to ja może wpadnę później.
- Mionka zostań. Ona właśnie wychodzi.
Podszedł do mnie i dał mi buziaka na przywitanie. Blondynka spojrzała na niego z pogardą i trzasnęła drzwiami wychodząc.
- Cześć misia.-  Przygarnął mnie do siebie. – przepraszam za nią.
- Mionka!  Johan cię woła. –  Michael wpadł do pokoju.
- No chodź. – Stał przed drzwiami i pociągnął mnie za rękę do pokoju 212.
- To jest wasz pokój?
- Tak, a co?
- Jak mi powiesz, że na przeciwko mieszka Schlierenzauer, Poppinger i Fettner to oszaleję.
- Ja tego nie powiedziałem, ale ty tak.
- Coś czuję, że w nocy raczej nie dane będzie mi spać. – Zaczął się śmiać. Stanęliśmy przed drzwiami. Zakrył mi oczy. -  Johan czemu zakrywasz mi oczy?
- Porywam cię do Norwegii. Nie no nie powiem. Zaufaj mi.
Otworzył drzwi. Chłopacy zaczęli śpiewać sto lat.
- Dziękuję. Pamiętaliście?
- Jak mógłbym zapomnieć o urodzinach najlepszej przyjaciółki?
Całą trójka złożyła mi życzenia. Dostałam cztery paczki.
- Ubierzesz to dzisiaj wieczorem. Zabieram cię w pewne miejsce. – Puścił mi oczko. – A teraz idziemy na trening. Idziesz z nami.  Nie ubieraj się zbyt ciepło.
Johan oddał mi klucz do pokoju.  Wzięłam kurtkę i razem z całą kadrą Norwegii poszliśmy na skocznię.


_____________________
Prawdę mówiąc rozdział miałam już napisany następnego dnia, ale pomyślałam, że nie ma sensu go od razu dodawać.
Mam nadzieję, że się nie pogniewacie z powodu braku Dramione.  Dużo prościej pisze mi się obecnie o skoczkach i siatkarzach, ale bez tych dwóch sportów i książek mój świat nie istnieje. Co coś więcej niż miłość. Proszę o komentarze. Naprawdę motywują.
Następny w ciągu tygodnia.
Pozdrawiam
P.M.




niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 7. Trening.

Hermiona
Weszliśmy do gabinetu profesora. Ginny i Blaise już na nas czekali. Zostaliśmy przeteleportowani pod blok  mojego kuzyna. Weszliśmy na odpowiednie piętro i otworzyłam drzwi do mieszkania siatkarza.
- Hermionaa – Krzyknął Piotrek i mocno mnie przytulił.
- Piotrek!  - pisnęłam. – Tak dawno się nie widzieliśmy. Idziesz na trening?  - Zapytałam, bo w korytarzu stała jego klubowa torba.
- Za dziesięć minut wyjeżdżam. Jedziecie ze mną?  -  Moi towarzysze wyglądali na zdziwionych.
- Tak jedziemy. – Odpowiedziałam za wszystkich, bo wiedziałam, że nie będą wiedzieli o co chodzi. – Piotrek? – Poszłam za nim do kuchni – Może pojedziemy już teraz?  Zobaczą trochę miasta.
- No to chodź- powiedział z entuzjazmem. – Ktoś się o ciebie pytał – powiedział tajemniczo i zaczął śmieszne ruszać brwiami. Zaczęłam się śmiać.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na Podpromie. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy na halę.
Przypomniałam sobie jak pierwszy raz tutaj weszłam.
Dwa lata wcześniej
- Hermiona no chodź. – Piotrek ciągnął mnie za rękę. 
- No idę. – Odparłam niechętnie.
Zaprowadził mnie w miejsce, w którym mogłam spokojnie oglądać trening. Siedziałam i zaczęłam odbijać piłką. 
- Cześć. Mogę się dosiąść?  - powiedział chłopak, który miał może 18 lat. 
- Tak.  – Odpowiedziałam. Wtedy nie wiedziałam, że rozmowa, którą przeprowadzę będzie jedną z najbardziej pamiętnych w moim życiu. 
- Ty jesteś Hermiona tak?  
- Tak. A ty?  - Spytałam. Wiedziałam, że nie był Polakiem, bo mówił bardzo łamanym polskim. 

- Hermiona!  Hermiona!
- Yyy Co... – spytałam zdezorientowana.
- Idziemy – wszyscy zaczęli się śmiać. – Ty idziesz ze mną, a Ginny zaprowadzi resztę na trybuny.
- Po co mam z tobą iść?
- No po prostu chodź.
- Piotrek... Nie, nie- zaczęłam protestować, gdy zobaczyłam gdzie zmierzamy.
- Tak,  tak, tak. – Zaczął się ze mną droczyć. – Dzisiaj grasz z nami. To już taka tradycja.
- No dobra. To idźcie się przebrać, a ja wejdę po was.
-  Chodź. Jest oddzielna szatnia dla dziewczyn. – Weszłam do środka. Piotr wskazał mi drzwi i dał ubrania, które wziął z domu. Przebrałam się i udałam na boisko.
- Witam Hermiono – Trener Kowal przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry trenerze- również się uśmiechnęłam
- To są twoi przyjaciele ?
- Tak. Przyjechali ze mną z Hogwartu. – Wiedziałam, że akurat tej grupce osób mogłam powiedzieć o całym magicznym świecie. Mój ''sekret'' był u nich bezpieczny. Wszyscy traktują siebie jak jedną, wielką rodzinę, mimo tego, że są różnych narodowości. Byli tu m.in. Niemcy, Amerykanie, Polacy i Bułgar.  Ja też czułam się częścią tej siatkarskiej rodziny. Piotrek był dla mnie jak brat, trener jak ojciec, a hala jak dom. Czułam się swobodnie.
Zaczęliśmy rozgrzewkę. Kilka kółek na około boiska, ćwiczenia  ogólnorozwojowe, i rozciąganie. Potem odbijanie w parach. Najpierw sposobem górnym, potem dolnym, planowanie piłki, atak, a na końcu zagrywka.  Po rozgrzewce trener przywołał nas do siebie. Rozdzielił składy. Byłam z Igłą, Fabianem, moim kuzynem, Lotmanem, Veresem i Schöpsem.  Ja grałam jako drugi atakujący. Po czterech rozegranych setach trener zakończył trening. Nasz mecz zakończył się wynikiem 2:2. Byłam szczęśliwa, że mogłam w końcu zagrać w siatkówkę.  Wróciłam do mojej mini szatni i poszłam się umyć. Przebrałam się i wyszłam do moich przyjaciół.
- I jak? Podobało się?  - Zapytałam.
- Ciekawy ten sport. – Przyznał, że zdziwieniem Draco. – Musisz mnie nauczyć grać. – Mówił z lekką ekscytacją.
- Oj Draco, Draco... Kiedyś cię nauczę. – Zaśmiałam się.- Chodźcie, bo Piotr już wychodzi.
W domu zrobiliśmy kanapki do jedzenia. Zrobiło się późno, więc moi przyjaciele poszli spać.  Ja natomiast rozsiadłam się wygodnie na kanapie, wzięłam laptopa i włączyłam jakiś film. Piotrek prawie natychmiast dołączył się do mnie.
- No to mów kto się o mnie pytał – rozpoczęłam rozmowę. Głowę oparłam o jego bark, a on objął mnie ramieniem.
- Taki pewien, którego oczy cię hipnotyzują.
- Gdzie on jest?  - Od razu poderwałam się z miejsca.
- za około pół godziny powinien być tutaj.
- On mieszka z tobą?
- Tak.
- Od kiedy?
- Od dwóch miesięcy. Pamiętasz Celinę?
- No tak. To ta blondynka, która z nim była?
- No to okazało się, że ona go zdradzała z jego najlepszym przyjacielem. Gdy się dowiedział załamał się. Przestał chodzić na treningi. Wtedy ja jako jedyny przy nim byłem. On nic nie jadł, wyglądał jak wrak człowieka. Wziąłem go do siebie. Od tego czasu mieszka u mnie. Próbuję go namówić do powrotu do siatkówki, ale on tylko siedzi w pokoju i wychodzi do sklepu po piwo.
- Myślisz, że mnie posłucha? – Oczy mi się zaszkliły.
- Mam nadzieję. Nie mogę patrzeć jak mój przyjaciel leży załamany i wpatruje się w nieokreślony punkt na ścianie.
-  Porozmawiam z nim. – Zdecydowałam od razu. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel cierpiał.
Wtedy zadzwonił telefon Pita.
- Halo?  Cześć stary. Już jadę!  - Skończył rozmowę. – Jedziemy po niego.
-  Gdzie jest?
- W barze całkiem zalany. Co on do cholery ze sobą robi?!  - Był naprawdę zdenerwowany.
- Uspokój się i jedziemy po niego!
Wybiegliśmy na parking, wzięliśmy do auta i piec minut później byliśmy na miejscu. Jak poparzeni weszliśmy do klubu. Nowakowski podszedł do baru, wziął siatkarza i skierował się w moją stronę.
- Co ty ze sobą zrobiłeś?!  Człowieku!  Słyszysz mnie?!  - Lekko uderzył go w policzek. Jakimś cudem doprowadził go najpierw do samochodu, a potem do mieszkania. Położył go na łóżko i próbował z nim rozmawiać.
- Nie możesz się załamywać! Słyszysz!  Mówiłeś, że więcej tego nie zrobisz!  -  był bardzo zatroskany.
- Piotrek idź spać. Widzę, że jesteś zmęczony. Jest już po północy. Ja z nim zostanę. Spróbuję przemówić mu do rozsądku.
- Dziękuję. – Uśmiechnął się i mnie przytulił. – Dobranoc.
Wyszedł z pokoju. Usiadłam koło siatkarza, złapałam go za rękę.
- Dlaczego to robisz?  Dlaczego się upijasz?  Twoja kariera zaraz legnie w gruzach. Tyle lat na to pracowałeś. Naprawdę chcesz to wszystko stracić przez nią? – Mówiłam z myślą, że mnie słyszy. – Pamiętasz jak się poznaliśmy?  Usiadłeś wtedy koło mnie.  Z taką pasją oglądałeś trening. W twoich oczach było wydać, że to naprawdę kochasz.  – Chciałam mówić dalej, ale poczułam jak przyciąga mnie do siebie. Usiadł obok mnie.

Powracam. Może nie była to jakaś koszmarnie długa przerwa, ale pozwoliła mi na poukładanie wszystkich myśli. Wszystkich którzy to czytają bardzo proszę o skomentowanie. Chcę zobaczyć ile osób czyta to opowiadanie. 
Domyślacie się kim jest siatkarz?  
Wiem, że rozdził jest jeszcze krótki, ale zdecydowałam,  dodam krótszy. Nie obiecuję, ale następny rozdział może pojawić się w ciągu tygodnia. 
Do napisania.