poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11. Już moja świnia, którą trzymam w domu jest ładniejsza.


Hermiona
- Cześć Miona. To jest mój młodszy brat Domen.
- Cześć Peter. Jak miło zobaczyć was wszystkich razem. – Uśmiechnęłam się do niego. – Cześć,  jestem Hermiona – zwróciłam się do młodszego z braci i wyciągnęłam rękę na powitanie.
- Cześć, jestem Domen. – Uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń.
Jeszcze chwilę z nimi porozmawiałam. Nie wiem czemu ludzie myślą, że Peter się nie uśmiecha. Ludzi powinno się poznać, żeby ich ocenić. Tak naprawdę Peter jest bardzo sympatycznym człowiekiem. W naszym gronie bardzo często żartuje.
Moje przemyślenia przerwał krzyk.
- Wspólne selfie na insta!  - Wydał się uzależniony od robienia zdjęć  Hilde.
Ustawiliśmy się.
- Ma ktoś selfie sticka do selfie sticka?  - Zapytał nagle.
- Hilde, ty to jednak jesteś głupi – odezwał się stojący obok mnie Johann.
- No bo nie mieścicie się w obiektywie. – Próbował się jakoś usprawiedliwić.
- Po prostu weźmy Mionę na ręce. W końcu to jej urodziny.  – Już po chwili leżałam na rękach Johanna, Stefana, Wellingera, Petera i Maćka Kota.
Hilde zrobił zdjęcie i już po chwili wszyscy dostali powiadomienia z instagrama. Każdy udostępnił to zdjęcie. Nawet ja.
- No to możemy zacząć się śmiać z komentarzy. Ja zaczynam czytać.
Cytuję: „ Niech ta pusta laska...
- Bez urazy. To psychofanki. Nie przejmuj się tym. – Szepnął mi na ucho Stefan.
-...  Odczepi się w końcu skoczków. Wszyscy wiedzą, że jest przy nich tylko dla sławy  Ps. Już moja świnia, którą mam w domu jest ładniejsza. Są normalne dziewczyny np. JA„ – Hilde skończył czytać.
Zaśmiałam się.
- Odpowiedzi: - zaczął Welli. – Johann Andre Forfang: pójdziesz na wizytę do lekarza czy mam Ci zafundować taksówkę? – Wszyscy zaczęli się śmiać.
- No co?  - Spytał autor komentarza – należało się.
- Odpowiedź  Krafta – czytał dalej Andi. – „ Johann może lepiej zamówimy przewodnika, bo się zgubi. „  Jesteś normalna i trzymasz świnię w domu? Może od razu koryto zamówimy? Trochę nas tu jest możemy się złożyć. Nie pozdrawiamy. Wszyscy. Współczujemy głupoty. „
- Nie rozumiem gdzie mieści się ta głupota. – Udawałam zamyśloną.
- No ja właśnie też nie. Ta dziewczyna ma za mały mózg.
- Stefan tu chodzi o was.  – Popatrzyłam na niego z współczuciem.
- Ejj! Pff foch!  - Johann, jak to on zawsze musi obrażać się o byle gówno. Wiedziałam, że czekało mnie trudne zadanie – musiałam go przeprosić.
Tom widząc panującą atmosferę postanowił działać.
-  Dzwonimy do zoo i udajemy zwierzęta!  - Wyjął swój telefon i zaczął stękać jak foka. Nie zwracałam na to uwagi.
- Johann – próbowałam z nim porozmawiać, ale na marne. – Zachowujesz się jak dziecko. – Wyszeptałam, wzięłam to, co miałam ubrane na skoczni i wyszłam. Udałam się w stronę parku i usiadłam na ławce. Dostałam wiadomość.
<Łap filmik, żeby się pośmiać. Za 3 minuty będę.  Michael.>
Weszłam w galerię i otworzyłam to, co wysłał mi Austriak. Trener opierniczał Hilde, a ten tłumaczył dlaczego z mojego pokoju dochodziły takie dźwięki.
Usta ułożyły mi się w lekki uśmiech chociaż wcale tego nie chciałam.
- Co się stało?
- Nic. – Odpowiedziałam. Hayböck usiadł koło mnie.
- Przecież widzę, że coś Ci jest. -  Nie dawał za wygraną. Dla świętego spokoju postanowiłam mu wszystko powiedzieć. Prędzej czy później i tak by to ze mnie wyciągnął.
- Johann. Obraża się o byle gówno, a ja po prostu go nie rozumiem. Jest mi przykro, że się obraża. Najlepiej rozmawiałabym z nim cały dzień. – Wyrzuciłam wszystko, co leżało mi na sercu.
- Czyżbyś się zakochała?- Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
- Kocham ten jego zabójczy uśmiech i dziecinny charakter.
- Zauroczenie to kochanie za wygląd, miłość to kochanie za charakter. – Wyrecytował. – Chodź, bo się rozchorujesz. – Wstał i pociągnął mnie w stronę hotelu. Niechętnie podążyłam za nim. Musiałam przemyśleć kilka spraw.
- Wygonię ich, a ty na razie poczekaj u mnie. – Posłuchałam Michiego i weszłam do jego pokoju.
- Michi! Powiedz, że skończyli już tą beznadziejną zabawę. – Ktoś jednak był w pokoju.
- Nie jestem Michi, ale ta beznadziejna zabawa zaraz się skończy.
- O Miona. Sory, myślałem, że Michi ich uspokoił. – Odpowiedział trochę zmieszany. – Czemu wyszłaś tak szybko?
- O to samo mogę zapytać ciebie. – Nie chciałam mu mówić.
- Po prostu nie lubię jak ktoś się wydurnia z byle powodu. Oni są jacyś nienormalni.
- To już wiem. – To wszystko wydawało mi się jakieś dziwne.- Kto jeszcze poszedł?  - Nie wiem czemu mnie to ciekawiło.
- Ze mną poszedł Johann, Daniel, Phi, i Poppi. Niemcy, Polacy I Słoweńcy wyszli przede mną.   A co?
- Tak pytam, bo wtedy wiem, czy będę musiała wynajmować nowy pokój. – Położyłam się na łóżko blondyna. – Coś się stało?  Zawsze lubiłeś imprezować.
- Nie. To znaczy tak. Może chcesz gorącą czekoladę? Opowiem Ci wszystko. – Pokiwałam twierdząco głową. Już po chwili trzymałem w ręce kubek gorącej cieczy.  Odwróciłam się w stronę Austriaka, który położył się na swoim łóżku.-Od jakiegoś czasu moje skoki nie są takie jakbym chciał. Staram się znaleźć błąd, który popełniam, ale nie mam pojęcia co robię źle. Wszyscy ze sztabu ciągle mi mówią, że jest dobrze, ale ja wiem, że nie. – Upiłam łyk czekolady.- Nie wiem gdzie tkwi ten problem. – Westchnął. Podeszłam do niego.
- Twój problem tkwi tutaj. – Pokazałam na jego głowę. – Musisz przestać się tak przejmować. Przez to nie możesz się skupić. – Wyszedł na balkon.  Wzięłam jego kurtkę, koc i kubki i podążyłam za nim.
- Ładnie tu. Zawsze lubię tutaj przyjeżdżać. To miejsce jest w jakiś sposób magiczne. Czas płynie wolniej, a ludzie są inni. Na konkursach atmosfera jest magiczna. Nigdzie indziej nie ma takich kibiców. Oni potrafią wytrzymać w największym mrozie. Czuję się tu inaczej. Jak nie miałem formy przychodziła właśnie tutaj. – W między czasie założyłam mu kurtkę na plecy i podałam kubek. -  Tutaj skoczkowie zawsze się ze sobą dogadują. Często siedzimy w domkach innych reprezentacji, gramy albo po prostu rozmawiamy. Najczęściej siedzę
- Nie zgadnę – przerwałam mu. – U Norwegów i Polaków.
- Tak. Z nimi mamy najlepszy kontakt. – Patrzył w nieokreślony punkt gdzieś w oddali. Zapanowała cisza. On jej potrzebował. Musiał się zresetować, zapomnieć o tych nieudanych skokach.
- Ich nie da się ogarnąć. – Michael raczył przerwać tą piękna ciszę.
- Idź do Johanna i powiedz Danielowi, żeby poszedł ich wyłonić. Wiem, że on też chciał pogadać. -  Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, poklepałam go po plecach.
- Chodź do środka. – Powiedziałam.
- Jeszcze chwilę tu posiedzę. Tutaj czas płynie wolniej. Mogę to wszystko przemyśleć.
Podeszłam do blondyna i oddałam mu koc.
- Dzięki, że chociaż próbowałeś.
- Nie ma za co. Większość z nich już śpi. Może lepiej zostaniesz u nas?
- Idę do Johanna, ale dziękuję za propozycję. – Pożegnałam się z nim.
Weszłam bez pukania. Na jednym łóżku leżał Johann z słuchawkami na uszach, czytający „ Papierowe Miasta „. Daniel siedział z nosem w telefonie.
- Danielku mój kochany. Wygonisz z mojego pokoju tych wszystkich downów.
- Hermionko moja niekochana już tam biegnę. – Posłał mi swój filmowy uśmiech i już go nie było. Johann zobaczył mnie dopiero, gdy Tandetny Tande trzasnął drzwiami.  Zdjął słuchawki i spojrzał na mnie.
- Co się dzieje. – Nie oczekiwałam od niego odpowiedzi, ale miałam nadzieję, że odpowie. Nigdy nie mówił otwarcie o swoich problemach.
- Siadaj. – Pokazał na łóżko i posunął się tak, żeby było dla mnie miejsce.- Nie wiem, co się dzieje. Szukam siebie i nie mogę znaleźć. Gdzie jest ten dzieciak, który miał w sobie wiarę?  Gdzie jest uśmiech, który pokrzepiał innych? I gdzie jest charakter, który zawsze był silny? – Pojedyncza łza poleciała po jego policzku. Otarłam ją.
- Johann – wzięłam głęboki oddech. –  Każdy ma wzloty i upadki w swoim życiu. Jesteś silny. Musisz się podnieść z tego dołka. – Popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyjęłam z niej foliowe opakowanie. – Może coś na poprawę humoru? – Potrząsnęłam paczką żelków.
- Ty zawsze wiesz jak poprawić mu nastrój. – Przytulił mnie do siebie i oparł głowę na mojej głowie. Wyczuwałam, że o czymś myśli, ale to nie było w tej chwili ważne.
- A tak w ogóle to mogę tu dzisiaj spać?   Coś czuję, że nawet Daniel niedawno rady ich wygonić.
– Jasne. – Powiedział, a ja ziewnęłam. – Ojj ktoś tu jest zmęczony. – Zaśmiał się cicho.
- Dziwisz się?  Jest prawie trzecia nad ranem. – Znowu ziewnęłam.
- Idź spać, bo jeszcze mi tu padniesz, a ja bez mojej najlepszej przyjaciółki nie przeżyję. Położyłam się na łóżku Daniela i momentalnie zasnęłam.


No to mamy jednastkę. Chciałbym, że wszyscy, którzy to przeczytają zostawili komentarz. Chcę widzieć ile was jest.
Do napisania.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 10. Wróżbita Fettner

 Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem. Ważna informacja!

Hermiona
Leciała akurat wolna piosenka więc Johann złapał mnie w talii. Ja zarzuciłam ręce na jego kark. Lekko kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Podoba Ci się prezent? – Spytał nagle.
- Ten czy ten od ciebie.
- Oba.
- Z sukienką trafiłaś idealnie. Skąd wiedziałeś o tym kolorze.
- Byłaś u mnie kilka dni po tym jak się poznaliśmy. Wtedy powiedziałaś, że bardzo budowa Ci się kolor moich ścian. Mówiłaś, że marzysz o takim kolorze sukienki na osiemnastkę.
- Pamiętałeś?  - Naprawdę mnie tym zaskoczył. Nawet ja o tym zapomniałam.
Pokiwał głową. Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek.
- Idziemy się przejść?
- Czemu nie?
Wyszliśmy na zewnątrz.
- Idziemy usiąść pod skocznię? – Spytałam. Pokiwał tylko głową na znak zgody. Usiedliśmy na ławce. Nie odzywaliśmy się, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało.
- Wiesz,  lubię wieczory, lubię się schować na jakiś czas i jakoś tak nienaturalnie, trochę przesądnie, pobyć sam – westchnął – wejść na drzewo i patrzeć w niebo tak zwyczajnie. Tylko, że tutaj też kolejny raz nie mam szans być kim chcę.
- Przez skoki nie możesz być sobą?  - Tylko tyle w pierwszym momencie zrozumiałam z jego wypowiedzi.
- Nie, skoki to cześć prawdziwego mnie. Chodzi o dziennikarzy. Patrz co dzisiaj wysłał mi Piotr Żyła. Włączył Facebooka i pokazał wiadomość od Polaka. Screen artykułu z jednego portalu plotkarskiego.
„ Kim jest młoda dziewczyna, która kręci się wokół skoczków Austriackich i Norweskich? „ – już nagłówek mi się nie spodobał.
„ Dziewczyna była dzisiaj na treningu. Miała ubraną kurtkę J.A. Forfanga oraz czapkę S. Krafta. Czy coś łączy ją z jednym z nich?  Prawdopodobnie tak! Widziano jak młody Norweg całuje dziewczynę. „
- Jakie bzdury. Nie zwracaj na to uwagi. – Próbowałam go pocieszyć.
- Hermiona oni będą pisać, że ty chcesz się do nas zbliżyć tylko i wyłącznie ze względu na naszą sławę.
- Prędzej czy później dowiedzą się, że pracuję z wami.
Zapadła cisza.
- Nie jest Ci zimno? – Spojrzał na mnie.
- Trochę. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Może jednej wracajmy. Jeszcze się przeziębisz.
Wróciliśmy do hotelu.
- No w końcu jesteście – dopadł nas Daniel. – I co? Będą małe Johaniątka?  - Poruszał sugestywnie brwiami.
- Zazdrosny? – Zaczęłam się z nim drażnić. – Chciałbyś być na jego miejscu, nie?-Objęłam Johanna w pasie. Chyba zrozumiał co robię, bo przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
- No oczywiście.
- Przykro mi. Na randkę mnie nie wyciągniesz, bo już się umówiłam z takim jednym?
- Z tym tu? – Kiwnął głową w stronę szatyna.
- Ten tu ma imię – wtrącił się.
- Nie. Z takim jednym, zwanym potocznie łóżko.
Daniel tylko prychnął.
- Chętnie Ci potowarzyszę. – Powiedział Johann jakby to było oczywiste. Popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- Może dzwonić po psychiatrę?  Po coś czuję, że ja jako wasz psycholog chyba nie pomogę. A może od razu dzwonić do psychiatryka, żeby was zabrali? Tak, to chyba najlepsze wyjście.
- Nie, ty jako psycholog zdecydowanie im wystarczysz. – Nie wiadomo skąd pojawił się Poppinger.
- A ty skąd się tu wziąłeś? Śledzicie mnie czy co?
- Miałem z tobą tańczyć za karę. Kolejka już się ustawiła.
- No tak. Na śmierć zapomniałam. Mam lepszy pomysł. Zawołaj tą całą resztę nielotów. Idziemy do mnie do pokoju. – Jak powiedziałam tak zrobił. Już po kilku minutach wszyscy, którzy mieli przyjść siedzieli u mnie.
- No to tak. – Rozpoczęłam przemowę.- Z racji tego, że powiedziałam wam, że za karę będziecie tańczyć, to będziecie. Tande! – Wstał z miejsca jak poparzony.-  Do nogi!  - Zachciało mi się śmiać, bo robił wszystko co mu nakazałam. – Stefan i Poppi! – Stanęli obok mnie. – Robimy konkurs. Będziecie tańczyć...
- Taniec  Erotyczny! – Wyrwał się Gangnes.
- Miałam powiedzieć kaczuchy, ale chętnie się pośmieję. Kto włączy muzykę?
Już po chwili Schlierenzauer puszczał jakieś dziwne cygańskie disco polo.
Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Dosłownie turlałam się po podłodze. Fettner wszystko nagrywał tak, aby tańczący nie widzieli.
- Długo jeszcze tak będą?  - Spytał po pewnym czasie Phi.
- To co puszcza Gregor trwa ponad godzinę.
- To będzie niezły kabaret.  – po pokoju ponownie przeszła fala śmiechu, ponieważ Manuel podszedł do Kennetha, zdjął swoją koszulkę i założył za szyję Norwega. Zaczął tańczyć wkoło niego. Co chwilę obiecał się o niego biodrem, albo barkiem.
- Johann. – Spojrzał na mnie – Jak umrę ze śmiechu, to wiedz, że byłeś moim najlepszym przyjacielem.
- Nie, no bez przesady.
- Patrz na niego – wskazałam palcem na Stefana, który właśnie tańczył z lampą. Wszyscy już dosłownie turlali się po podłodze.
- Tande rucha ścianę!  - Wydał się Fettner.
- Umieram! -  Z trudem łapałam oddech. Przebili wszystko.  Nawet Żyłę, który w zeszłym roku w Zakopanem wszedł do nie tego domku co trzeba, położył się na kanapie w samych bokserkach nie zwracając uwagi na mnie, Johanna i Toma Hilde.
- Trener idzie! – Do pokoju wparował Tom. Schliri wyłączył muzykę. Chłopaki zaczęli w pośpiechu siadać na ziemi i łóżku, a Manuel pobiegł do łazienki się ubrać. Zaczęliśmy udawać, że rozmawiamy o nadchodzącym sezonie. Wtedy drzwi się otworzyły. Wszedł Heinz.
- Chciałem wam tylko powiedzieć, że dzisiaj był ostatni trening. Przez następne tydzień będziemy jeździć na różne baseny i tak dalej. – Wyszedł. Tyle chaosu o nic.
- Zaraz wracam. - Powiedział Fettner i pociągnął mnie za sobą.
- Mogę to wysłać Żyle, nie?  - Wskazał na telefon, na którym właśnie leciał nagrany filmik.
- Jasne. – Powiedziałam od razu.  – Może wpadną do nas.
- Ok. Już wysyłam. Zaraz wejdę, żeby nie było gadania, że coś knujemy.
Weszłam do pokoju.  Natychmiast rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia.
- Halo.  Odebrałam.
- Cześć Hermiona. Wszystkiego najlepszego.
-  Dzięki.
- Manuel wysłał mi i Wankowi filmik. Możemy wpaść, bo akurat jesteśmy w pobliżu.
- Jasne. Razem weselej. Chociaż nie wiem czy jest to możliwe.
Oboje się zasmialiśmy.
 - Będziemy za pięć minut. Do zobaczenia.
-  Pa. -  Powiedziałam i rozłączyłam się.
Chciałam odłożyć telefon na stolik, ale najwyraźniej nie było mi to pisane.
- No witaj Mionka! -  Tylko jedna osoba ma taki głos.
- No witaj Ziobro! Zgaduję, że wbijacie?
- Czytasz w myślach czy co?
- Wróżbita Fettner.
- Daj nam 10 minut.  Maciek musi zrobić sobie Make Up.
- Ziobro!  Odwal się ode mnie!  Nie moja wina, że Klimek zajmuje łazienkę od dziesięciu minut. – Słyszałam w tle.
-  To nie ja! To Zniszczoł!  - Wydarł się Klemens.
- Dobra. Czekam. Pa. – Rozłączyłam i zaczęłam się śmiać.
Telefon rozbrzmiał trzeci raz.
- Cześć Peter. Trzech czy więcej? Bo nie wiem czy mam wynajmować nowy pokój.-  Zaczęłam.
- Ciebie tez miło słyszeć. Skąd wiedziałaś, że to ja.
- Austria i Norwegia już u mnie. Niemcy i Polacy będą za chwilę.  Zostaliście tylko wy.
- Trzech.  Z tego dwóch pełnoletnich.  Adres i numer pokoju przyszedł z wideo. Już wyjeżdżamy. Daj nam trzy minuty.
Rozłączył się. Drzwi się otworzyły. Wparowały dwa niemieckie wielkoludy. Pierwszy dopadł mnie Wellinger. Jak każdy mnie przytulił i złożył życzenia. Razem z Wankiem dał mi prezent.  Podziękowałam. Weszli Polacy, a za nimi Słoweńcy. Najpierw przyjęłam życzenia od biało- czerwonych. Później podszedł Lanisek, a na końcu Peter z jakimś chłopakiem.

Jest i dziesiątka. Uprzedzam pytania. Tak jestem nienormalna. Nie mam pojęcia co mnie naszło. Jakiś nagły atak weny. Wstałam o dwunastej w nocy i zaczęłam pisać. Jestem zadowolona z tego co napisałam. Z okazji tego, że jest to okrągła liczba mam dla was niespodziankę. Chciałabym napisać dwa epilogi ( Dramione i o skoczkach). Co wy na to? ( Nie mam zamiaru kończyć opowiadania tak szybko)  Liczę na komentarze z waszej strony. 
Martwi mnie jedna rzecz. Ostatni rozdział miał prawie 300 wyświetleń i nie było pod nim żadnego komentarza. Odnoszę wrażenie, że nie podoba wam się to co piszę. Jeśli tak jest po prostu to napiszcie.
Następny rozdział 23 stycznia. 
Do napisania. P.M. 
Ps. Obiecuję, że na bieżąco czytam wasze opowiadania. Zapraszam do zakładki z opowiadaniami, które czytam.  

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 9. Kraft ty imbecylu!

Hermiona
Jak się okazało Austriacy również mieli trening. Trener Stöckl poprosił mnie o rozmowę. W tym czasie inni biegali.
- Wiesz dlaczego chciałem, abyś do nas dołączyła ?
- Niekoniecznie trenerze.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Niestety nasza dziennikarka odeszła. Wtedy chłopaki przypomnieli mi o tobie. Masz również na nich dobry wpływ, a coś ciężko z koncentracją.
- Rozumiem trenerze.
- Tutaj masz umowę. Możesz ją sobie na spokojnie przeczytać.
- Nie ma takiej potrzeby. – Podpisałam w wyznaczonym miejscu i oddałam kartkę Alexandrowi. Dostałam jeszcze informacje o wypłacie i wróciłam na skocznię.  Na zeskoku leżał śnieg, co było dziwne, ponieważ wydawało mi się, że temperatura jest dodatnia. Przeglądałam się z uwagą skokom oddawanym przez wszystkich zawodników.  Naprawdę wyglądało to trochę dziwnie. Żaden z nich nie był skupiony.
- Miona pomocy. – Wysoki blondyn podszedł do mnie. Ktoś się za mną skradał więc się obróciłam. Dostałam śnieżką prosto w twarz.
- Kraft ty imbecylu!  - Wydarłam się na niego.
- To w tego tam chciałem trafić. – Wskazał przyjaciela. – Psychologa i przyjaciółkę mi wyrywa.
- I to się nazywa przyjaciel?  - Michi zaczął się kłócić dla zabawy.
- Ona jest moja. – Johan pojawił się nie wiadomo skąd i objął mnie w talii. – Ratuję Ci życie. – Wyszeptał mi na ucho. – Bardzo zimno?
- Trochę. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Najpierw otarł moją twarz, a potem zdjął swoją bluzę i mnie przykrył. – Johan będziesz chory.
- O mnie zapomnij. O mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. – Zaczął śpiewać.
- Po pierwsze o tobie nie zapomnę, po drugie będę się martwić o mojego przyjaciela, po trzecie nie wątpię, że dasz sobie radę. - Puściłam mu oczko.
Stefan podszedł do mnie i założył mi swoją czapkę.
- To przeze mnie marzniesz. Masz w niej siedzieć i wrócić do hotelu. Możesz ją zatrzymać.
Poszedł w stronę drewnianych domków. Usiadłam na jakimś kawałku drewna. Musiałam dziwnie wyglądać, ponieważ miałam na sobie ubrania z dwóch różnych kadr.  Z uwagą obserwowałam skoki moich przyjaciół. Każdy skok był filmowany, aby później go przeanalizować. Za mną zebrało się kilka dziewczyn, które miały może z 17 lat.  Skoczył Stefan. Za mną rozległy się piski. Kraft podjechał do mnie.
- Jeszcze cokolwiek słyszysz?  - Zapytał i jednocześnie zdejmował narty.
- Na razie tak, ale boję się, że mogę nie przeżyć do jutra. – Zaczęliśmy się śmiać.- Nie skaczesz już?
- Trener dał mi dzisiaj tak jakby wolne.
- Skakać Ci się nie chce?  - Chciałam go trochę zdenerwować. Zawsze lubiłam się trochę '' pokłócić '' z przyjaciółmi.
- Skoki to całe moje życie. Skoki, przyjaciele no i oczywiście ty i Michi. Gdybym nie mógł skakać mogłabyś mnie żywego więcej nie zobaczyć.
- Czym sobie zasłużyłam na to wyróżnienie? – Zdziwiło mnie to, że wymienił mnie osobno. Wiedziałam, że Michael zawsze podnosi go na duchu. To taki osobisty psycholog. Przeczuwałam,  że od teraz  ja zajmę jego miejsce zarówno w Norweskiej kadrze jak i w Austriackiej.
Stefan objął mnie ręką i mocno przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Po prostu jesteś przy mnie gdy cię potrzebuję. – Spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął. Odwrócił głowę. Teraz patrzył na skocznię. Właśnie skakał jego najlepszy przyjaciel. Dostał śniegiem prosto w twarz.  Zaczęłam się śmiać.
- Tee – krzyknął w bardzo śmieszny sposób. – Nie pozwalaj sobie na wszystko. Jest tu dzięki mnie. – Myślałam, że zaraz umrę ze śmiechu. Mój towarzysz nic nie odpowiedział. – Nie no, a tak na serio to Ci kurtkę przeniosłem.
Wstałam z mojego miejsca i poszłam po śnieg. Wzięłam dwie kulki. Wtedy ktoś mnie podniósł tak, że nogami nie dotykałam ziemi.
- Hayböck!  - Rzuciłam w jego twarz śniegiem, który właśnie wzięłam z ziemi.
- Hermiona! Przez ciebie nic nie widzę!
- Ze mną się nie zadziera. – Wytknęłam mu język i zaczęłam uciekać.
- O nie! Tego Ci nie daruję – cały Hayböck. On się nigdy nie zmieni. Był, jest i będzie dziecinny. A Kraft?  On jest taki sam. Zawsze dziwiło mnie, że jeden z drugim wytrzymuje, ale na tym polega prawdziwa przyjaźń.
Widziałam, że Austriak już prawie mnie dogonił.
- Johannn!  - Wołałam przeciągając ostatnią literę. – Ratuj mnie! – Dobiegłam do rozmawiającej dwójki. – Nawet usiąść nie można – powiedziałam  widząc Norwega siedzącego na moim miejscu.
- Hermiona znasz mnie dwa lata. Wiesz o tym, że zawsze zajmuję ci miejsce. Jeszcze się nie nauczyłaś, że siadasz u mnie na kolanach?
- Wiesz co?  Chyba musimy zmienić tę tradycję. – Spojrzał na mnie.  Dojrzałam w jego oczach Iskierki. To nie były Iskierki szczęścia. Coś z nim było. – Nie noo, tradycji się nie zmienia. – Palnęłam po chwili zastanowienia. Usiadłam na jego kolanach. – Porozmawiamy później. Widzę, że coś jest na rzeczy. – Powiedziałam tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał.
Dopiero wtedy zauważyłam, że Hayböck  dostawał właśnie opiernicz od Krafta. Nie powiem, że to nie było na miejscu. Zawsze jeden musiał odpowiadać za drugiego. Dzieciaki. Jeszcze przez pół godziny oglądaliśmy trening, po czym wróciliśmy do hotelu.
- O 17.30 będę u ciebie. Bądź gotowa. – Norweg puscił do mnie oczko.
Otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam dopasowywać prezenty. Pierwszy był zapakowany w niebieski papier. Porwałam go i wzięłam do ręki karteczkę.
„ Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie. Z okazji twoich 18 urodzin życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Mam nadzieję, że się spodoba.  Twój przyjaciel Niko Penchev. Ps. Podziękuj Johanowi za zdjęcia.”
W paczce był jeszcze album. Na okładce były zdjęcia, a na nich ja na zawodach, ba wakacjach oraz z wszystkimi moimi przyjaciółmi. W środku były poukładane wszystkie śmieszne i wzruszające zdjęcia, które miałam. W kopercie, która wypadła były cytaty. Do każdego zdjęcia miałam wybierać jeden.  Poleciały mi łzy szczęścia. Wszystkie moje wspomnienia w jednym miejscu.  Odłożyłam wszystko na stolik i zabrałam drugi prezent. Patrząc na opakowanie wiedziałam od kogo jest. Tylko Norwedzy byli na tyle szaleni. Tylko oni mogli oblepić prezent karteczkami z napisem „ Kepp Clam and love Norway.”  Bałam się go otwierać, ale jak się okazało mi był taki straszny. Od każdego dostałam zdjęcie, na którym byłam z daną osobą. Najbardziej spodobało mi się to z Tande i Phillipem. To z Danielem było zrobione w wakacje. Byliśmy wtedy u Johana. Na drugim  Phillip trzymał mnie na barana i mieliśmy zrobione jakieś dziwne miny. Postanowiłam. Ze wieczorem wybiorę do wszystkich jakiś podpis. Dodatkowo dostałam jeszcze wisiorek i bransoletki. Trzecia paczka była od Nowakowskiego i Resovii. Wyjęłam z niej czarne szpilki i zdjęcia. Szczerze mówiąc nie wiedziałam  kiedy je robiliśmy. No i czwarta paczka. Była największą.  Odpakowałam ją. Wysypała się z niej piękna niebieska sukienka. Zawsze o takiej marzyłam.  Musiała być strasznie droga.
„ Ubierz to co od nas dostałaś. Pamiętaj będę o 17.30. „
No tak tylko Johan mógł mi kupić tę sukienkę. Poszłam do łazienki się odświeżyć. Zrobiłam dobieranego warkocza i się umalowałam. Ubrałam się i piec minut przed czasem byłam gotowa. Zadowolił mnie efekt końcowy.  Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam.
- Wyglądasz – Johann nie wiedział co powiedzieć.
- Naprawdę aż tak źle?
- Wyglądasz przepięknie. Idziemy? – Spytał i wyciągnął do mnie rękę.
- To powiesz mi gdzie idziemy? – Byłam strasznie zniecierpliwiona.
- Zaraz zobaczysz. Zamknij oczy.
- Johan...
- Ufasz mi?
- Tak. – Zamknęłam oczy. Wprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia.
- Możesz otworzyć oczy. – Usłyszałam słowa, które bardzo mnie ucieszyły.
- Wszystkiego najlepszego! – wszyscy Austriacy i Norwedzy stali za mną.
- Dziękuję. – Powiedziałam. Poleciały mi łzy szczęścia.
- Młoda nie płacz. Dzisiaj jest twój dzień. Masz się bawić.
- Tak mamo – Odpowiedziałam. – Ale tylko jeśli ze mną zatańczysz. – Zawsze lubiłam go szantażować.
- Zgoda. – Co dziwne oboje uśmiechnęliśmy się triumfalnie.
Po trzydziestu minutach odbierania życzeń od skoczków i ich partnerek oraz niektórych kuzynów i kuzynek Norwegów zaczęliśmy się bawić.
Usiadłam przy jednym ze stolików. W ciągu kilku sekund obok mnie pojawili się Stefan, Michael, Manuel, Johan, Daniel i Phillip. No tak nie mieli się z kim bawić, bo nie mieli osób towarzyszących.
- Mogę prosić do tańca-  Johan ukłonił się jakbym była księżniczką. Manuel parsknął śmiechem.
- On bynajmniej o mnie pomyślał. – Próbowałam się mu odgryźć i zrobiłam to skutecznie. Mina Stefana się zmieniła, a Tande zwijał się ze śmiechu. – Daniel! – Spojrzał na mnie. – Będziesz następny. – Johan zaczął się śmiać. – Jak się z nim rozprawię – wskazałam na chłopaka, który trzymał mnie za rękę. – Stefan po Tande. – Manu chciał zacząć się śmiać. – Ktoś jeszcze?  - Spytałam z udawaną grozą. Odeszliśmy od stolika w stronę parkietu, na którym tańczyła kilka innych par.


Jestem. Przepraszam, że nie wczoraj, ale byłam pewna, że rozdział się dodał. Ukazała się zakładka bohaterowie, na ktorą serdecznie zapraszam. Będę ją cały czas aktualizowała. Trzymajcie za mnie kciuki, bo jutro mam turniej :-P
Jeśli ktoś miałby do mnie pytania zapraszam na aska @MiloscWisiWPowietrzu

czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 8. Tęskniłeś?

Hermiona
- Dziękuję, że jesteś przy mnie. -Powiedział  pijany.
- Nie ma za co. Jesteś moim przyjacielem. – Przytuliłam go. Wtulił głowę w moje włosy.
- Hermiona przepraszam, ale muszę to zrobić. Robię to chyba przez to, że jestem pijany, ale nie mam pewności. Nie miej mi tego za złe.  – wybełkotał tak, że ledwo go zrozumiałam. I wtedy mnie pocałował. Od razu się ode mnie oderwał. – Przepraszam.  – Wyszeptał i opadł na łóżko.  Chciałam wstać.- Gdzie idziesz? – Zapytał.
- Po poduszkę. Będę spać na podłodze.
- Nie pozwolę ci. To, że jestem pijany i jutro nie będę pamiętał kompletnie nic, nie znaczy, że pozwolę ci spać na podłodze. Śpisz na moim łóżku.
Położyłam się na brzegu łóżka. Obrócił mnie tak, że moja głowa leżała na jego umięśnionym torsie.  Jakoś nie mogłam zasnąć. Dalej myślałam o tym skoczku.
Pamiętam jak pierwszy raz pojechałam na skoki


Zawody Pucharu Kontynentalnego w Oslo sezon 2013/14
Byliśmy już na skoczni. Robiłam właśnie kurs dziennikarski, więc zabrałam ze sobą lustrzankę i telefon Piotrka, aby nagrywać wywiady. Z ciekawością oglądałam zawody. Wtedy było dla mnie nie do pomyślenia, że na dwóch kawałkach drewna można tak daleko polecieć. Co chwilę robiłam zdjęcia i zapisywałam na kartce imiona i nazwiska skoczków. Skończyła się pierwsza seria, a po niej prowadził Norweg. Na drugim miejscu był Niemiec, a na trzecim Austriak.  Postanowiłam, że z nimi trzema zrobię wywiady. Po drugiej serii nic się nie zmieniło. Gdy wszyscy kibice opuścili obiekt postanowiłam zacząć robić wywiady. Z Hayböckem rozmawiałam tylko po angielsku, z Wellingerem również. Wtedy podeszłam do zwycięzcy. 
- Hi. I am Hermiona and i form Poland. Sorry. Do you wait a moment? – Zaczęłam po angielsku.  Zauważyłam Piotrka, więc powiedziałam mu, że wrócę sama. 
- Może rozmawiajmy po polsku? – Spytał. 
- Umiesz mówić po polsku?  
- Tak. Moja babcia mieszka w Polsce. 
- Ahmm. No to Johan właśnie kończę kurs dziennikarski i muszę zrobić kilka wywiadów i jeden artykuł. Zgodziłbyś się, abym napisała o tobie?  

No właśnie! Johan napisał ten list! Czemu ja dopiero teraz na to wpadłam?
Moje przemyślenia przerwała burza. Zaczęło strasznie mocno padać i grzmieć więc postanowiłam zasnąć.
Piotr
Rano poszedłem do zobaczyć czy Hermiona jeszcze śpi. Otworzyłem drzwi i zastałem ją przytuloną do siatkarza. Od razu zrobiłem im zdjęcie. Wiedziałem, że kiedyś się przyda. Przesłałem to na telefon, który Hermiona dostała ode mnie w zeszłym roku i chciałem ustawić na tapetę. Powstrzymałem się jednak, bo na tapecie  miała zdjęcie swoje i Johana jak się przytulają. Pamiętam jak je robiłem. Hermiona dała mi telefon abym go potrzymał. Forfang właśnie wyjeżdżał z Rzeszowa. Moja kuzynka zaczęła płakać. Mówiła, że urwie im się kontakt i nie już dalej nie będą przyjaciółmi. Wtedy on podniósł lekko jej głowę i spojrzał głęboko w oczy.  Obiecał jej, że napisze. Dał jej buziaka w policzek. Zawsze całował ją w policzek na powitanie i pożegnanie. Był jej najlepszym przyjacielem więc to rozumiałem. Łzy zaczęły jej jeszcze bardziej lecieć.  Otarł je.  Wtedy zrobiłem im pierwsze zdjęcie. Później mocno ją przytulił. Zrobiłem drugie zdjęcie. Szeptał jej coś na ucho, ale do tej pory nie dowiedziałem się co to było.

Hermiona
Obudziłam się rano mocno objęta męskim ramieniem.  Wstałam tak, żeby go nie obudzić i poszłam coś zjeść. Wtedy przypomniałam sobie o telefonie, który tu zostawiłam.
- Piotruś dasz mi mój telefon?
- Leży w salonie.  Zapomniałem Ci powiedzieć, ale taki jeden upierdliwy, młody Norweg się do ciebie dobijał.
- I ty mi to mówisz dopiero teraz?!  - Od razu pobiegłam po telefon. Od wczoraj 20 nieodebranych połączeń
- Halo – odezwał się Johan zaspanym głosem
- Cześć Johan. Obudziłam cię?
-  Mionka!  - Krzyknął uradowanym głosem - Nie. Właśnie wstałem, bo mam trening.
- Może pogadamy przez Skype 'a?-  Spytałam.
- Ok.  To zadzwoń. – Rozłączył się.
- Piotrek. Biorę laptopa.
Weszłam na Skype’a.  Znalazłam Johana i zadzwoniłam do niego.
- Cześć Mionka. – Powiedział tak entuzjastycznie jak nigdy.
- No witam, witam. – Uśmiechnęłam się. – Nie masz zamiaru się ubrać?  - Był w samych bokserkach.
- Przeszkadza Ci to?
- Mi?  Nigdy.  – Zaczęliśmy się śmiać. – No to czego dusza pragnie?
- Ciebie. – Poruszał śmiesznie brwiami. Wtedy za jego plecami ukazał się Tande.
- Tande!  - Krzyknęłam.
- O Mionka! – Krzyknął równie entuzjastycznie.
- Gadacie z Mionką?  - Nie wiadomo  skąd pojawił się Philip.
Usiadł obok dwójki swoich przyjaciół. Wszyscy siedzieli w bokserkach.
- Ludzie! Chyba muszę wam kupić jakieś ubrania. – Wybuchnęłam niepochamowanym śmiechem.
- Przeszkadza ci to?  - Zrobili smutne miny.
- Mi? Niee. – Powiedziałam jakby to było oczywiste.
- No ja myślę – odpowiedział Tande. – Powiedziałeś jej?
- O czym?  - Zdziwiłam się.
- Trener chce,  abyś dołączyła do sztabu.
Pisnęłam tak głośno, że do pokoju wpadł Piotrek.
- Dziewczyno co ty tak piszczysz?!  - Usiadł koło mnie.
 - Nasz trener chce, aby Mionka dołączyła do sztabu.
- No to Gratsy. – Zwrócił się do mnie. – Za dwie godziny wyjeżdżamy.
Wyszedł.
- On wiedział, tak?
- Tak.
- To zaraz muszę się pakować. Gdzie jesteście?
- W Zakopanem. A tak w ogóle nie my jedyni chodzimybez koszulki. – Znowu wszyscy zaczęliśmy się śmiać. – Musimy kończyć. Pogadamy za pięć godzin. Masz niecałe dwie na spakowanie się.
- Paa. – Zakończyłam połączenie.
Do pokoju weszła Ginn.
- Hermiona my wracamy do Hogwartu. Nie damy rady odnaleźć się w tym świecie.
- Ginn ja w ogóle nie wrócę do Hogwartu. Rozpoczynam pracę.
- Aha. – Powiedziała lekko obrażona. Wyszła. Słyszałam tylko huk teleportacji. Odłożyłam Laptopa i poszłam się spakować.
- Idę na zakupy.
- Idę z tobą. Muszę się zaopatrzyć. Te głodomory mi wszystko zjedzą. – Znowu zaczęłam się z nich śmiać. Ubrałam się i wyszliśmy do Biedronki.  Włożyłem do koszyka 10 paczek żelków, trzy paczki chipsów, kilka paczek popcorn i niezliczoną ilość  przeróżnych batonów. Zapłaciłam i czekałam na Pita, którego jakaś dziewczyna poprosiła o zdjęcie. Wsiedliśmy do samochodu. Pojechaliśmy pod blok kuzyna, aby wziąść bagaże. Zostawiliśmy kartkę, że wyjechaliśmy. Ruszyliśmy w stronę Zakopanego.
- Wiesz dokąd jechać?
- Tak. Mam dokładny adres. Pomyśleli o wszystkim.

Dwie godziny później.
- To tutaj. – Wskazał na hotel. Wziął moje torby i weszliśmy do budynku.  W restauracji siedzieli Norwegowie.  Daniel, Philip i Johan znaleźli się obok mnie w ciągu kilku sekund.  Pierwszy dopadł mnie Forfang. Skoczyłam na niego tak, że ledwo mnie złapał.  Obkręcił mnie w powietrzu i mocno przytulił.
- Johan zaraz mnie udusisz. Aż tak się za mną stęskniłeś?
- Nawet nie wiesz jak. – Wyszeptał mi do ucha
- Może on cię nie udusi, ale te psychofanki jak  najbardziej. – Spojrzałam w stronę zaszklonych drzwi. Faktycznie dziewczyny wyglądają jakby chciały mnie zabić. Sporo ich będzie, bo czeka jeszcze cała kadra.
-  Yhyhym – upomniał się Tande.
- Nie narzekaj, bo mogę ją przy sobie trzymać już zawsze. – Johan objął mnie ramieniem. Chciałam się od niego oderwać i przywitać się z resztą.
- A buziak?  - spytał tak, żebym tylko ja to słyszała.
- W pokoju przywitamy się tak jak zawsze. – Również szepnęłam.
Przywitałam się z resztą Norwegów.
- A my to co?  Niewidzialni?  - odezwał się wysoki blondyn.
- Hayböck, głupku.
- Pff. Za tego głupka Ci tak łatwo nie odpuszczę.
- Taaa... Wytrzymasz góra pięć minut. Przywitałam się z prawie wszystkimi z kadry Austriackiej. Wszystkimi oprócz Michiego i Krafta.
- No dobra chodź tu. -  rozłożył szeroko ramiona. Wtuliłam się również w niego.   -Krafta jest w pokoju 210. – Jakby przeczuwał o co chcę zapytać.
- Johan zniesiesz mi walizki do pokoju? Tu masz klucz. – Spojrzałam tylko na numerek. 211. Zapowiadały się nieprzespane noce. Te dwa dekle zawsze mają głupie pomysły. Ruszyłam z Forfangiem w stronę mojego pokoju. Właśnie chciałam wchodzić do pokoju skoczków z Austrii.
- Co ty u Stefana śpisz?
- To już się nawet z nim przywitać nie mogę?  - zapytałam z udawanym wyrzutem i weszłam do środka. Stefan kłócił się z jakąś dziewczyną.
- Yy to ja może wpadnę później.
- Mionka zostań. Ona właśnie wychodzi.
Podszedł do mnie i dał mi buziaka na przywitanie. Blondynka spojrzała na niego z pogardą i trzasnęła drzwiami wychodząc.
- Cześć misia.-  Przygarnął mnie do siebie. – przepraszam za nią.
- Mionka!  Johan cię woła. –  Michael wpadł do pokoju.
- No chodź. – Stał przed drzwiami i pociągnął mnie za rękę do pokoju 212.
- To jest wasz pokój?
- Tak, a co?
- Jak mi powiesz, że na przeciwko mieszka Schlierenzauer, Poppinger i Fettner to oszaleję.
- Ja tego nie powiedziałem, ale ty tak.
- Coś czuję, że w nocy raczej nie dane będzie mi spać. – Zaczął się śmiać. Stanęliśmy przed drzwiami. Zakrył mi oczy. -  Johan czemu zakrywasz mi oczy?
- Porywam cię do Norwegii. Nie no nie powiem. Zaufaj mi.
Otworzył drzwi. Chłopacy zaczęli śpiewać sto lat.
- Dziękuję. Pamiętaliście?
- Jak mógłbym zapomnieć o urodzinach najlepszej przyjaciółki?
Całą trójka złożyła mi życzenia. Dostałam cztery paczki.
- Ubierzesz to dzisiaj wieczorem. Zabieram cię w pewne miejsce. – Puścił mi oczko. – A teraz idziemy na trening. Idziesz z nami.  Nie ubieraj się zbyt ciepło.
Johan oddał mi klucz do pokoju.  Wzięłam kurtkę i razem z całą kadrą Norwegii poszliśmy na skocznię.


_____________________
Prawdę mówiąc rozdział miałam już napisany następnego dnia, ale pomyślałam, że nie ma sensu go od razu dodawać.
Mam nadzieję, że się nie pogniewacie z powodu braku Dramione.  Dużo prościej pisze mi się obecnie o skoczkach i siatkarzach, ale bez tych dwóch sportów i książek mój świat nie istnieje. Co coś więcej niż miłość. Proszę o komentarze. Naprawdę motywują.
Następny w ciągu tygodnia.
Pozdrawiam
P.M.




niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 7. Trening.

Hermiona
Weszliśmy do gabinetu profesora. Ginny i Blaise już na nas czekali. Zostaliśmy przeteleportowani pod blok  mojego kuzyna. Weszliśmy na odpowiednie piętro i otworzyłam drzwi do mieszkania siatkarza.
- Hermionaa – Krzyknął Piotrek i mocno mnie przytulił.
- Piotrek!  - pisnęłam. – Tak dawno się nie widzieliśmy. Idziesz na trening?  - Zapytałam, bo w korytarzu stała jego klubowa torba.
- Za dziesięć minut wyjeżdżam. Jedziecie ze mną?  -  Moi towarzysze wyglądali na zdziwionych.
- Tak jedziemy. – Odpowiedziałam za wszystkich, bo wiedziałam, że nie będą wiedzieli o co chodzi. – Piotrek? – Poszłam za nim do kuchni – Może pojedziemy już teraz?  Zobaczą trochę miasta.
- No to chodź- powiedział z entuzjazmem. – Ktoś się o ciebie pytał – powiedział tajemniczo i zaczął śmieszne ruszać brwiami. Zaczęłam się śmiać.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na Podpromie. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy na halę.
Przypomniałam sobie jak pierwszy raz tutaj weszłam.
Dwa lata wcześniej
- Hermiona no chodź. – Piotrek ciągnął mnie za rękę. 
- No idę. – Odparłam niechętnie.
Zaprowadził mnie w miejsce, w którym mogłam spokojnie oglądać trening. Siedziałam i zaczęłam odbijać piłką. 
- Cześć. Mogę się dosiąść?  - powiedział chłopak, który miał może 18 lat. 
- Tak.  – Odpowiedziałam. Wtedy nie wiedziałam, że rozmowa, którą przeprowadzę będzie jedną z najbardziej pamiętnych w moim życiu. 
- Ty jesteś Hermiona tak?  
- Tak. A ty?  - Spytałam. Wiedziałam, że nie był Polakiem, bo mówił bardzo łamanym polskim. 

- Hermiona!  Hermiona!
- Yyy Co... – spytałam zdezorientowana.
- Idziemy – wszyscy zaczęli się śmiać. – Ty idziesz ze mną, a Ginny zaprowadzi resztę na trybuny.
- Po co mam z tobą iść?
- No po prostu chodź.
- Piotrek... Nie, nie- zaczęłam protestować, gdy zobaczyłam gdzie zmierzamy.
- Tak,  tak, tak. – Zaczął się ze mną droczyć. – Dzisiaj grasz z nami. To już taka tradycja.
- No dobra. To idźcie się przebrać, a ja wejdę po was.
-  Chodź. Jest oddzielna szatnia dla dziewczyn. – Weszłam do środka. Piotr wskazał mi drzwi i dał ubrania, które wziął z domu. Przebrałam się i udałam na boisko.
- Witam Hermiono – Trener Kowal przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry trenerze- również się uśmiechnęłam
- To są twoi przyjaciele ?
- Tak. Przyjechali ze mną z Hogwartu. – Wiedziałam, że akurat tej grupce osób mogłam powiedzieć o całym magicznym świecie. Mój ''sekret'' był u nich bezpieczny. Wszyscy traktują siebie jak jedną, wielką rodzinę, mimo tego, że są różnych narodowości. Byli tu m.in. Niemcy, Amerykanie, Polacy i Bułgar.  Ja też czułam się częścią tej siatkarskiej rodziny. Piotrek był dla mnie jak brat, trener jak ojciec, a hala jak dom. Czułam się swobodnie.
Zaczęliśmy rozgrzewkę. Kilka kółek na około boiska, ćwiczenia  ogólnorozwojowe, i rozciąganie. Potem odbijanie w parach. Najpierw sposobem górnym, potem dolnym, planowanie piłki, atak, a na końcu zagrywka.  Po rozgrzewce trener przywołał nas do siebie. Rozdzielił składy. Byłam z Igłą, Fabianem, moim kuzynem, Lotmanem, Veresem i Schöpsem.  Ja grałam jako drugi atakujący. Po czterech rozegranych setach trener zakończył trening. Nasz mecz zakończył się wynikiem 2:2. Byłam szczęśliwa, że mogłam w końcu zagrać w siatkówkę.  Wróciłam do mojej mini szatni i poszłam się umyć. Przebrałam się i wyszłam do moich przyjaciół.
- I jak? Podobało się?  - Zapytałam.
- Ciekawy ten sport. – Przyznał, że zdziwieniem Draco. – Musisz mnie nauczyć grać. – Mówił z lekką ekscytacją.
- Oj Draco, Draco... Kiedyś cię nauczę. – Zaśmiałam się.- Chodźcie, bo Piotr już wychodzi.
W domu zrobiliśmy kanapki do jedzenia. Zrobiło się późno, więc moi przyjaciele poszli spać.  Ja natomiast rozsiadłam się wygodnie na kanapie, wzięłam laptopa i włączyłam jakiś film. Piotrek prawie natychmiast dołączył się do mnie.
- No to mów kto się o mnie pytał – rozpoczęłam rozmowę. Głowę oparłam o jego bark, a on objął mnie ramieniem.
- Taki pewien, którego oczy cię hipnotyzują.
- Gdzie on jest?  - Od razu poderwałam się z miejsca.
- za około pół godziny powinien być tutaj.
- On mieszka z tobą?
- Tak.
- Od kiedy?
- Od dwóch miesięcy. Pamiętasz Celinę?
- No tak. To ta blondynka, która z nim była?
- No to okazało się, że ona go zdradzała z jego najlepszym przyjacielem. Gdy się dowiedział załamał się. Przestał chodzić na treningi. Wtedy ja jako jedyny przy nim byłem. On nic nie jadł, wyglądał jak wrak człowieka. Wziąłem go do siebie. Od tego czasu mieszka u mnie. Próbuję go namówić do powrotu do siatkówki, ale on tylko siedzi w pokoju i wychodzi do sklepu po piwo.
- Myślisz, że mnie posłucha? – Oczy mi się zaszkliły.
- Mam nadzieję. Nie mogę patrzeć jak mój przyjaciel leży załamany i wpatruje się w nieokreślony punkt na ścianie.
-  Porozmawiam z nim. – Zdecydowałam od razu. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel cierpiał.
Wtedy zadzwonił telefon Pita.
- Halo?  Cześć stary. Już jadę!  - Skończył rozmowę. – Jedziemy po niego.
-  Gdzie jest?
- W barze całkiem zalany. Co on do cholery ze sobą robi?!  - Był naprawdę zdenerwowany.
- Uspokój się i jedziemy po niego!
Wybiegliśmy na parking, wzięliśmy do auta i piec minut później byliśmy na miejscu. Jak poparzeni weszliśmy do klubu. Nowakowski podszedł do baru, wziął siatkarza i skierował się w moją stronę.
- Co ty ze sobą zrobiłeś?!  Człowieku!  Słyszysz mnie?!  - Lekko uderzył go w policzek. Jakimś cudem doprowadził go najpierw do samochodu, a potem do mieszkania. Położył go na łóżko i próbował z nim rozmawiać.
- Nie możesz się załamywać! Słyszysz!  Mówiłeś, że więcej tego nie zrobisz!  -  był bardzo zatroskany.
- Piotrek idź spać. Widzę, że jesteś zmęczony. Jest już po północy. Ja z nim zostanę. Spróbuję przemówić mu do rozsądku.
- Dziękuję. – Uśmiechnął się i mnie przytulił. – Dobranoc.
Wyszedł z pokoju. Usiadłam koło siatkarza, złapałam go za rękę.
- Dlaczego to robisz?  Dlaczego się upijasz?  Twoja kariera zaraz legnie w gruzach. Tyle lat na to pracowałeś. Naprawdę chcesz to wszystko stracić przez nią? – Mówiłam z myślą, że mnie słyszy. – Pamiętasz jak się poznaliśmy?  Usiadłeś wtedy koło mnie.  Z taką pasją oglądałeś trening. W twoich oczach było wydać, że to naprawdę kochasz.  – Chciałam mówić dalej, ale poczułam jak przyciąga mnie do siebie. Usiadł obok mnie.

Powracam. Może nie była to jakaś koszmarnie długa przerwa, ale pozwoliła mi na poukładanie wszystkich myśli. Wszystkich którzy to czytają bardzo proszę o skomentowanie. Chcę zobaczyć ile osób czyta to opowiadanie. 
Domyślacie się kim jest siatkarz?  
Wiem, że rozdził jest jeszcze krótki, ale zdecydowałam,  dodam krótszy. Nie obiecuję, ale następny rozdział może pojawić się w ciągu tygodnia. 
Do napisania.