Hermiona
Obudziłam się. Policzki miałam mokre od łez. Próbowałam unormować oddech.
- Spokojnie. To był tylko sen. – Mówiłam sama do siebie. Przetarłam oczy i postanowiłam iść się przewietrzyć. Miałam idealnie wyczucie czasu. Była 4 w nocy. Wzięłam kurtkę i wyszłam na dwór. W ogrodzie wisiał hamak. Położyłam się na nim i zastanawiam dlaczego to mi się przyśniło.
- Eee! Śpiąca królewna! - Krzyknął Johann siedzący na barierce balkonu. – Chodź tu do mnie. – Kiwnął ręką.
-Czyli ja Romeo, a ty Julia? - Zapytałam i cicho się zaśmiałam. Norweg tylko prychnął. Zaskoczył z barierki i podbiegł do mnie.
- Płakałaś. – Bardziej stwierdził niż zapytał. – Dlaczego?
- Ty też. – Zauważyłam, że jego oczy są czerwone. – Chodź. – Usiadłam na hamaku, a on obok mnie. Przykrył nas kocem, który o dziwo miał ze sobą.
- Dlaczego? - Ponowił próbę wyciągnięcia ze mnie czegokolwiek na ten temat.
- Przez sen. Śniło mi się, że jesteś chory na coś, co wymaga operacji. Szansa, że się wyleczysz była jedna na milion. – Przełknęłam głośno ślinę. Spojrzał na mnie niespokojnym wzrokiem.- Potem po prostu skoczyłeś z balkonu i się zabiłeś. – Pogładził mnie po ramieniu. Po jego policzku spłynęła łza.
- Co jest?
- Czyli to jednak prawda. On miała rację. – Zaczął mamrotać pod nosem.
- Johann o czym ty do cholery mówisz?!
Wziął głęboki wdech. Wiedziałam, że czeka nas długa rozmowa. Pomimo bardzo późnej godziny na dworze było przyjemne powietrze.
- To co widziałaś w śnie po części się spełniło. Jestem chory. – Chciałam coś powiedzieć, ale położył mi palec na ustach na znak, żebym nie przerywała. – McGonagall mówiła mi o tym.
Skąd on ją znał?! Przecież nie mógł z nią tak normalnie rozmawiać. Co prawda opowiadałam o niej, ale nic więcej.
- Skąd ty ją znasz? - Nie wytrzymałam. Musiałam mu przerwać. Wiedziałam, że najważniejsza była jego choroba. Nie wiem co mną kierowało.
- To może zacznę od początku. Kiedyś byłem czarodziejem. Wyrzekłem się jednak mocy. Z nią nie mógłbym skakać. – To co mówił kompletnie mnie zszokowało. – McGonagall powiedziała mi niedawno, że możesz mieć dar przewidywania nie tylko przyszłości, ale też widzenia przeszłości i teraźniejszości. Miałem Cię pilnować. Gdyby trafiła Ci się wizja miałem ją od razu informować i na następny dzień teleportować się z tobą do Hogwartu. – Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Nie wiedziałam co powiedzieć. Johann objął mnie ramieniem i zamknął w szczelnym uścisku.
- O co chodzi z tą chorobą?
- Byłem na badaniach. Okazało się, że mam silnie przesiloną prawą nogę, zerwane więzadła przy kolanie i uraz wewnętrzny uda. Konieczna będzie operacja. Dlatego tak mało skaczę i nie chcę mieć kontaktu z mediami. Oddaję po dwa skoki tygodniowo, żeby nikt się nie dowiedział. W tym tygodniu mam zakończyć udziały w treningach. Szanse na to, że będę mógł skakać i chodzić są naprawdę niewielkie.- Mówił to z ogromnym smutkiem w głosie. Dlatego chodził taki przybity. W Polsce treningi ograniczał do minimum.
Zapłakałam mu już całą bluzę. Nie przeszkadzało mu to. Siedzieliśmy w ciszy. Nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Potrzebowaliśmy chwili spokoju.
Na niebie pojawiła się zorza. Pierwszy raz w życiu miałam okazję obserwować takie zjawisko. Czarna otchłań mieniła się rozmaitymi barwami. Wyglądało to przepięknie. To były uroki Norwegii. Zorze polarne, piękne góry oraz fiordy.
Rano obudziłam się w swoim łóżku. Film urwał mi się przy zorzy polarnej. Nie miałam pojęcia jak znalazłam się w domu. Na stoliku leżała karteczka.
„ Jestem u trenera. Muszę załatwić kilka spraw. Biorę urlop. Będę za ok. 10 min. J.”
Od razu rozpoznałam to pismo. Chciałam spakować walizkę, ale nawet nie było nic do pakowania. Tylko umyłam się, zmieniłam ubrania na czyste i uczesałam. Wyjęłam trzy paczki słodyczy i wyszłam z pokoju. Najpierw sprawdziłam czy chłopaki są w domu. Mieli trening także nie było z nimi większego problemu. Weszłam do pokoju każdego z nich i do kasków na sezon zimowy włożyłem po paczuszcze przywiezionej z Polski. Potem zrobiłam sobie tosty i zaczęłam oglądać telewizję. Puszczali akurat magazyn podsumowujący poprzedni sezon.
Do domu wszedł Forfang.
- Jestem. – Podszedł do mnie i zabrał tosta.
- Ejj. – Powiedziałam niby obrażona. Tak naprawdę myślałam tylko o tym, co dokładnie jest Johannowi. Bałam się o niego. Byłam w innym świecie. Od wczoraj nie zwróciłam uwagi na pozostałych. Daniel jakby się uspokoił. Nie docinał już Phillipowi na każdym kroku. Zmienili się w ciągu tych trzech dni. Może był to tylko szok po otrzymanej wiadomości. Miałam przeprowadzać wywiady, a stałam się osobistym psychologiem każdego skoczka. Nie było to coś tragicznego, ale pokazywało to, że potrzebowali psychologa. Musiałam o tym porozmawiać z trenerem.
Przeteleportowałam nas do Hogwartu. Dotarliśmy do masywnych drzwi.
- Słodkie gołąbki. – Wypowiedziałam hasło, a posąg niechętnie ustąpił.
- Dzień dobry pani profesor. – Powiedział Johann.
- Witam Pana, panie Forfangu. Dzień dobry panno Granger. Usiądźcie. – Wskazała na dwa dębowe krzesła. Wykonaliśmy polecenie.
- Hermiono, wiem, że jesteś mądrą dziewczyną i mam nadzieję, że to zrozumiesz i nie będziesz się sprzeciwiać. – Mówiła ze swoim kamiennym wyrazem twarzy. – Masz dar widzenia przeszłości, teraźniejszości i przewidywania przyszłości. Lucjusz Malfoy prawdopodobnie będzie chciał cię porwać dlatego jesteśmy zdania, że powinnaś wyjechać. – Mówiła ze stoickim spokojem. Ja natomiast ze słowa na słowo denerwowałam się coraz bardziej. Wszystko składało się w jedną całość. Harry wyjechał nie wiadomo gdzie. Mój sen. Nie zgadzało się tylko jedno. Lucjusz Malfoy przecież nie żył.
- Hermiono, Hermiono słyszysz? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Johanna.
- Tak, słyszę. Przepraszam zamyśliłam się.
- Tak jak mówiłam musisz uważać.
- Na co? - Spytałam dyskretnie Norwega.
- Nie wszystko co widzisz w wizjach i snach jest prawdą. – Odpowiedział równie dyskretnie.
- Ginny pojedzie z wami. Jest już o wszystkim poinformowana. Zaraz się tu zjawi.
Rozmawialiśmy jeszcze o mniej ważnych rzeczach. Opowiadaliśmy jak wygląda życie skoczka. Po godzinie wyszliśmy.
- Jesteście uroczy. – Za nami stał Blaise z Ginny.
- To tylko przyjaźń – zapewniłam.
- Z jej strony. Nie z mojej. – odezwał się Johann. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a Blaise tylko śmiał się pod nosem. *
______
* rozmowa z " Gwiazd naszych wina"
Nie mam pojęcia co się stało. Nie dość, że jest krótki to jeszcze nie ma większego sensu. Nawaliłam. U was na blogach nie ma mnie od 3 tygodni. Mam ferie, więc postaram się nadrobić zaległości.
Możecie mnie zabić za to na górze. Dziękuję za ponad 740 wyświetleń pod ostatnim rozdziałem. Napradę nie spodziewałam się, że aż tyle osób to czyta. Jesteście wspaniali. Dziękuję.
Proszę jeszcze o komentarz każdej osoby, która to przeczyta.
Pierwszy dla Karoliny :*
OdpowiedzUsuńDrugi dla Johanny
OdpowiedzUsuńTaaak! Nowy rozdział!
UsuńPo ostatnim długo zastanawiałam się, czy jego końcówka jest snem, czy to wydarzyło się naprawdę... ale o wizji nie pomyślałam.
No nieźle, nasza Mionka to profetka :D
W końcu Hogwart! Szkoda tylko, że na tak krótko, bo od razu muszą wyjechać, ale przynajmniej jedzie z nimi Ginny. Ciekawe, jak wytrzyma bez Blaise'a ;)
Niepokoi mnie Lucjusz... no ale cóż, zobaczymy.
Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Trzeci dla Lilyz <3
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeee ^^^
UsuńPrzepraszam, że tak późno ale ferie mają to do siebie ;p
Hogwart?? serioooooooo ;OO Mam nadzieje,że wytrzymają Bleise'a ;0
czekam na nexta i wiecej Johiego ;**
buźka <3
<3 Najlepsza <3
OdpowiedzUsuńJestem w końcu i ja!
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny rozdział, więc kochana, ze spokojem :)
No no, Hogwart nam się szykuje? O.o Jestem ciekawa, co tam się będzie działo.
Czekam i zapraszam do siebie!
Buziaki :**
Nadrabiam. No więc tak nareszcie powracają do Hogwartu. Nie mam pojęcia co więcej napisać. Ale ty pisz dalej, moim zdaniem coraz lepiej ci to wychodzi. Ślę całuski i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuń