Hermiona
- Johann! - Daniel darł się w niebogłosy.
- Czego znowu.- warknął Forfang.
- Sznurówki mnie wyprzedzają. – Młodszy z Norwegów tylko westchnął.
- Jeszcze tylko odkryj, że nazywasz się Daniel Andre Tande, a będziesz mógł śmiało powiedzieć, że jesteś jak Einstein!- odkrzyknął. – Szopę na głowie już masz. – Dodał.
- Słyszałem. - Tande chrząknął.
- Miałeś słyszeć. – Skończył krótko Johann.
Siedziałam z Ginny na kanapie w salonie. Brakowało mi jej towarzystwa. Komu nie brakuje najlepszego przyjaciela? Nawet te snopy siana, u których aktualnie przebywamy nie wytrzymają bez siebie chociażby minuty. Tłumaczyłam jej właśnie na czym polega moje praca. Miała mi pomagać. Byłam jednak w szoku jak szybko odnalazła się w tym świecie. Wiedziała już na czym dokładnie polegają skoki, dogadywała się z trenerem, który wie o wszystkim.
Przeniosłyśmy się do kuchni. Trzeba było się przygotować na przyjście chłopaków z kadry. Te trzy małpiszony pojechały do sklepu więc mogliśmy w spokoju robić sałatkę. Im do szczęścia potrzebne jest tylko jedzenie i skoki.
Gotową potrawę wstawiłyśmy do lodówki. Zostały nam ponad dwie godziny. Ginny poszła się zdrzemnąć, a ja włączyłam laptopa. Wyszukałam film „ Za jakie grzechy, dobry Boże? „. Opowiadał o czterech siostrach, które pochodzą z katolickiej rodziny. Pierwsza z nich wyszła za Chińczyka, druga za Żyda, trzecia za Araba, a czwarta za ciemnoskórego katolika. Śmiałam się cały film. Brzuch bolał mnie tak bardzo, że nie mogłam nawet złapać powietrza. Przez drzwi wejściowe wparowała święta trójca.
- Łihaaaa koniku. – Krzyczał Daniel, którego Phillip trzymał na barana. Tandetny klepał bruneta jak konia na znak, że ma szybciej jechać.
- Będę pamiętała, żeby kupić ci żyrafę - Rzuciłam w jego stronę. - Będziesz mógł na niej jeździć, tulić ją i pożyczać od niej mózg. Jeśli się zgodzi oczywiście. No wiesz, takie inteligentne zwierzęta mogą bać się, że ich mózg może wyparować. Tak samo jak twój. - Wstałam z kanapy i wyszłam pomóc nosić zakupy.
Po piętnastu minutach zaczęli się schodzić wszyscy kadrowicze.
- Hildeee - Pisnął Sjøen. -Widzę, że zapasy zrobione. - Wskazał na chipsy przeniesione przez długowłosego.
- Sjøen, jak się rodziłeś, to zapomniałeś wziąść mózg z półki, czy ci ukradli? - Spojrzał się na niego z politowaniem. - Podniecasz się tymi chrupkami jak mrówka okresem. - Palnął, a wszyscy oprócz biednego Phillipa wybuchnęli śmiechem. Naprawdę nie miałam pojęcia skąd oni brali te teksty. Czasami ich riposty były śmieszniejsze niż Hauer tańczący z manekinem stojącym w sali w Planicy. Zawsze jak oglądałam ten film nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Ginewra zrozumiała poczucie humoru tego stada, więc nie brała ich za kompletne bezmózgie strachy na kobiety, którymi byli. Od czasu do czasu nawet rzuciła riposty, na które nie mieli odpowiedzi.
Wczoraj Phillip jadł tyle, że powiedziała:
- Nie wchodź na wagę, bo wyświetli się ostatni odcinek mody na sukces.
Od razu odłożył wszystko na swoje miejsce i wyszedł pobiegać.
Skoczkowie grali w Fifę, a my siedziałyśmy u mnie zajadając się żelkami z Polski.
- Wiesz dlaczego Harry’ego nie ma w Hogwarcie? - Zapytała nagle.
- Nie, myślałam, że już wrócił. – Odpowiedziałam bez namysłu.
- Musiał wyjechać do Polski. Ona wróciła. – O kim ona mówiła?! Jaka ona? Patrzyłam na nią niezrozumiałym wzrokiem. – Bellatrix. – Spojrzała na mnie porozumiewawczo. Wszyscy wiedzieliśmy, że ten koszmar powróci. Śmierciożercy chcieli zawładnąć magicznym światem.
- Co ile szlabanów zdążyliście nazbierać? - Spytałam, żeby chociaż trochę rozluźnić atmosferę.
- A wiesz, że zero? Draco nawet opracował wasz szlaban u Lupina.
- Draco? - Byłam niemało zdziwiona.
- Tak, Draco. Do ciebie już też trzeba powtarzać wszystko milion razy? Za dużo z nimi przebywasz. – Zaśmiała się lekko. – Będę już szła do siebie. Kiedyś trzeba się wyspać. Dobranoc.- Podniosła się z łóżka i wyszła.
Przebrałam się w piżamę, włosy związałam w luźnego warkocza i dosłownie klapnęłam na łóżko. Zamknęłam oczy i myślałam o żółtych i niebieskich migdałach. Materac obok mnie ugiął się pod ciężarem ludzkiego ciała. Ktoś zaczął bawić się moimi włosami. Byłem świecie przekonana, że to Ginny, dlatego bez patrzenia wtuliłam się w nią. Poczułam dobrze znane mi perfumy. Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.
- Co jest? - Spytał dobrze mi znany głos.
- Po prostu boję się o Harry’ego. – Wyznałam chyba zgodnie z prawdą.
- Nie masz o co się bać. – Pogładził ręką moje plecy. Zaciągnęłam się jego perfumami. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i poszłam do Ginn.
- Oddawaj może żelki złodzieju – Powiedziałam na wejściu i się zaśmiałam.
- Masz – rzuciła paczką Haribo. – I się wynoś. Spać chcę. – Zamknęłam drzwi i wróciłam do pokoju.
- Idę do chłopaków. Znając ich to mogę czasami nie dać rady zejść po schodach.
Przytulił mnie i szepnął:
- Przepraszam, muszę.
Draco
Dwa tygodnie temu dowiedzieliśmy się o planach Bellatrix i mojego ojca.
Ginny i Hermiona musiały wyjechać do Norwegii, a ten cały Johann przyjął jw do swojego domu. Nie podobało mi się to, ale teraz ważniejsze było życie dziewczyn.
Nie wiem czemu, ale prawie oszalałem widząc Hermionę przytuloną do tego niby skoczka.
Siedzieliśmy właśnie w pokoju wspólnym. Z korytarza zaczęły dobierać krzyki. Po chwili pojawił się Slughorln.
- Atak śmierciożerców. – Powiedział do nas dwóch. – Trzeba gdzieś schować pierwsze trzy roczniki. – Powiedział szybko.
Bez zastanowienia krzyknąłem:
- Pierwsze trzy roczniki za mną! Blaise zacznij rzucać zaklęcia, a niech Pan, Panie profesorze przeprowadzi uczniów z pozostałych domu.
Od razu zaczęli wykonywać moje polecenia. Wprowadziłem ich do naszej tajnej komnaty.
Kanałem im poczekać, aż po nich przyjdziemy. Pomogłem mojemu przyjacielowi w zabezpieczeniu młodszych uczniów szkoły. Wpuściliśmy jeszcze Pansy, Astorię i Daphne, żeby ich pilnowały.
Wyszliśmy na korytarz i od razu przemknął mi przed twarzą zielony promień.
- Drętwota! – krzyknąłem w stronę śmierciożercy. – Trzeba bardziej uważać. Usłyszałem trzask teleportacji.
- Draco, zaprowadź ich do schronienia. Jesteśmy z autorami w pokoju życzeń.- Szepnął.
Hermiona
Lekko popchnął mnie na ścianę
i pocałował.
- Dobranoc. – Powiedział i wyszedł.
- Johann! - Chciałam do zatrzymać, ale już poszedł na dół. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć.
___
Znowu opóźnienie.
Jestem z niego w miarę zadowolona, ale ocenę pozostawiam wam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz