wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 12. Chciał zaoszczędzić Ci bólu.

Proszę o głosy w sondzie.
Hermiona
- Johann!  - Wydał się ktoś z wnętrza pokoju – Widziałeś moją kurtkę -  myślałam, że wyjdę z siebie, stanę obok i pójdę walnąć tej osobie.
- Daniel,  a czy ty widziałeś swój mózg? – Odpowiedział ciszej ten drugi.
- I niby przyjaciel – znając życie  udawał oburzonego. Johann tylko prychnął śmiechem.
- Daniel! Ja tu próbuje spać!  - Krzyknęłam. Sięgnęłam po poduszkę Johanna i przykryłam nią głowę. Pachniała jego perfumami. Zawsze lubiłam ich zapach.
*dwa dni później*
- Wszystko masz?  - Pytał po raz piąty, wkurzający mnie już Forfang.
- Johann panikujesz gorzej niż baba. – Odpowiedziałam lekko zdenerwowana.
- To schodzimy. – Wziął moje torby do ręki, a ja zamknęłam drzwi.
Oddałam klucz do recepcji i udaliśmy się do busa. Ruszyliśmy w drogę do Krakowa. Usiadłam przed Johannem i Phillipem.  Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Zaczęłam czytać książkę.
Droga na lotnisko była bardzo męcząca. Wytrzymać z Norwegami w jednym samochodzie to po prostu mistrzostwo.
Po odprawie na lotnisku weszliśmy do samolotu. Usiadłam między Johannem i Danielem, a na przeciwko Phillipha,  Kennetha i Fannemela.  Nie wiedziałam, że oni są takimi śpiochami. Za chwilę mieliśmy startować. Każda „kanapa „ dostała duży koc. Daniel od razu nas przykrył.  Lekko złapałam rękę Johanna. Nigdy nie latają, dlatego strasznie się bałam. Zauważyłam, że jego kąciki ust lekko drgają ku górze.
- Nie ma się czego bać. – Szepnął tak, aby nikt inny tego nie słyszał. Lekko pogładził kciukiem zewnętrzną cześć mojej dłoni. Drugą poklepał swoje ramię. Zawsze tak robił, gdy chciał, żebym położyła tam głowę. Zrobiłam to. Pilot własne wyjechał na pas startowy. Jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Proszę, nie puszczaj mnie już nigdy. – Powiedziałam tak, żeby tego nie usłyszał.
Praktycznie wszyscy już spali. Nawet trener! Wyciągnęłam swój telefon i napisałam do Piotrka, że lecimy do Oslo. Johann wyjął laptopa i włączył jakiś film . Jak się później dowiedziałam miał tytuł „ Love Rosie „. Właśnie doszliśmy do sceny, w której Alex- główny bohater wyjeżdżał.
- Nigdy Cię nie puszczę. Obiecuję. – Zaskoczyły mnie jego słowa. Byłem pewna, że tego nie słyszał. Spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich radość i... powagę. – Zaraz będziemy lądować. Nie bój się.
- Podchodzimy do lądowania. Proszę zapiąć pasy. – Po samolocie rozległ się głos pilota. Trochę mocniej ścisnęłam rękę Norwega. Nie wiem dlaczego się bałam. Przeżyłam wojnę z Voldemortem.
- Witamy w Oslo!  - Wydał się na Daniel. Chyba już głośniej nie mógł. Chyba kupie mu mózg na urodziny.
- Wszyscy tutaj są aż tak ułomni?  -  Spytałam patrząc z politowaniem na Tande. Jego blond włosy opadły na niebieskie oczy. Czasami wydawało mi się, że te kudły pochłaniają cały mózg, żeby mogły rosnąć.
Gdy już byliśmy w budynku odebraliśmy walizki. Jak się okazało Phillip miał swój samochód zostawiony na parkingu. Do bagażnika włożyliśmy bagaże i wsiedliśmy do czarnego BMW. W Oslo było ciepło, więc chłopaki otworzyli szyby. Puścili muzykę tak głośno, że słyszało nas chyba całe osiedle. Phi zaparkował pod średnio dużym domkiem. Mieszkali w dzielnicy Holmenkollen, całkiem niedaleko skoczni. Pewnie dlatego, że prawie zawsze przypominali sobie o treningach na ostatni moment.
Salon wyglądał tak:

A łazienka tak :

Musiałam przyznać, że chłopaki mieli gust.  Dziwiło mnie tylko dlaczego jesteśmy w Olso.
Na końcu zostałam zaprowadzona do pokoju, w którym miałam spać. Był to średni pokój z wyjściem na taras. Na środku stało łóżko, obok niego stolik oraz szafka nocna. Zostawiliśmy walizki i wróciliśmy do salonu.
- Macie coś do jedzenia?  - Byłam głodna więc spytałam. Zresztą była już pora obiadowa.
- Światło w lodówce. – Odpowiedział Daniel i zaczął rechorać.
Wyszliśmy do pobliskiego sklepu.  Gdy tylko wyszliśmy z domu zjawiło się kilka osób.  Jak się okazało byli to dziennikarze i fanki. Posypały się pytania dotyczące nowego sezonu.
- Jakie plany macie na następny sezon?  - Spytał mężczyzna w ciemnych włosach.  Chłopaki odpowiadali spokojnie, ale do pewnego momentu.
- Kim jest dla Ciebie ta dziewczyna. – Zapytali nagle Johanna.
- Przepraszamy, ale musimy już iść. Za kilka minut musimy być na treningu. – Wtrącił natychmiastowo Daniel. Najpierw popatrzył na Johanna, a potem porozumiewawczo na Phillipa. Złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w stronę sklepu. Sjoen natychmiastowo pchnął Johanna w stronę drzwi.
Kupiliśmy chleb, warzywa na patelnię, masło, mleko, jakieś słodycze, coś na chleb i soki.  Uregulowaliśmy rachunek i wróciliśmy do domu.
- Idę spać, bo jestem zmęczona – poinformowałam ich. Od razu zasnęłam.

***
Szłam do kuchni po coś do jedzenia.
- Nie możesz się poddać. Musisz walczyć z chorobą. Musisz walczyć o nią. – Słyszałam szloch.- Cholera jasna!  Johann! – To Daniel krzyczał. Krzyczał prawdopodobnie na Johanna,  który płakał.
- Kurwa!  Tande ty naprawdę nic nie rozumiesz?!  I tak tego nie przeżyje! – Teraz Forfang krzyczał dusząc się łzami.
- Idę do łazienki. – Poinformował Tande. Poszłam do kuchni po kanapki. Słyszałam syrenę pochodzącą od karetki. Zatrzymała się przez naszym domem. Od razu wybiegłam. Spojrzałam w stronę ratowników.
Za mną wybiegł Daniel. Zaczęłam płakać gorzej niż małe dziecko. Johann leżał na trawie. Był nieprzytomny.
- Spokojnie. – Usłyszałam blondyna. Odwróciłam się w jego stronę. Również płakał. Po prostu się do niego przytuliłam.
- Dlaczego on to zrobił?  - Dławiłam się łzami.
- Musiał mieć operacje na serce. Szansa, że przeżyłby była jedna ma milion. Wiedział, że go kochasz. On też Cię kochał. Dlatego chciał zrobić to, co zrobił. Chciał zaoszczędzić ci bólu.


No i jest. Z lekkim opóźnieniem, ale jest. Co prawda nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jednak ocenę pozostawiam wam.

4 komentarze:

  1. Jestem!
    Nadrabianie rozdziałów trwa, ale ten jest całkiem fajny, więc powinnaś być z niego zadowolona :)
    Początek nieźle mnie rozbawił, chłopacy są po prostu jedni na milion, aż ciężko się nie uśmiechnąć :) Za to końcówka... jejku, co tam się wydarzyło? Choroba, szansa? O.o
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem i ja hihihxd
    Początek- majsersztyk <3, buzie miałam ciągle uśmiechniętą ;p mimo wszystko jest pewien szczegół.

    Jak to choroba?
    co?
    ;////
    nie rób nam tego.
    przywróć ją do życia ;<
    ale tego dowiemy się w następnym ;*
    czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, jednak... czy tylko mnie wydaje się, że Johann chciał popełnić samobójstwo? Mam nadzieję, że nie.
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahhaah wariaty xD Z Nimi dziewczyna nie mogła się nudzić ^^ Wyznanie Johanna było znaczące dla Hermiony.
    Wszystko w końcówce tego rozdziału sugeruje mi, że Johann targnął się na swoje życie...przecież ta choroba nie skreśla Jego życia. Przejdzie operację i wiem, że sport to wszystko co kocha, lecz mając obok siebie osobę, którą kocha nad życie, a Ona Jego, przejdzie przez to wszystko i da sobie radę.
    Pozdrawiam ;** i czekam na kolejny ^^

    Zapraszam Cię na perspektywę Zuzy w przed dzień spotkania z Wojtkiem...czy w ogóle do niego dojdzie? Jak nastawia sie dziewczyna?...
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2016/02/rozdzia-68-dzieki-ze-mowisz-mi-to.html

    OdpowiedzUsuń