poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 11. Już moja świnia, którą trzymam w domu jest ładniejsza.


Hermiona
- Cześć Miona. To jest mój młodszy brat Domen.
- Cześć Peter. Jak miło zobaczyć was wszystkich razem. – Uśmiechnęłam się do niego. – Cześć,  jestem Hermiona – zwróciłam się do młodszego z braci i wyciągnęłam rękę na powitanie.
- Cześć, jestem Domen. – Uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń.
Jeszcze chwilę z nimi porozmawiałam. Nie wiem czemu ludzie myślą, że Peter się nie uśmiecha. Ludzi powinno się poznać, żeby ich ocenić. Tak naprawdę Peter jest bardzo sympatycznym człowiekiem. W naszym gronie bardzo często żartuje.
Moje przemyślenia przerwał krzyk.
- Wspólne selfie na insta!  - Wydał się uzależniony od robienia zdjęć  Hilde.
Ustawiliśmy się.
- Ma ktoś selfie sticka do selfie sticka?  - Zapytał nagle.
- Hilde, ty to jednak jesteś głupi – odezwał się stojący obok mnie Johann.
- No bo nie mieścicie się w obiektywie. – Próbował się jakoś usprawiedliwić.
- Po prostu weźmy Mionę na ręce. W końcu to jej urodziny.  – Już po chwili leżałam na rękach Johanna, Stefana, Wellingera, Petera i Maćka Kota.
Hilde zrobił zdjęcie i już po chwili wszyscy dostali powiadomienia z instagrama. Każdy udostępnił to zdjęcie. Nawet ja.
- No to możemy zacząć się śmiać z komentarzy. Ja zaczynam czytać.
Cytuję: „ Niech ta pusta laska...
- Bez urazy. To psychofanki. Nie przejmuj się tym. – Szepnął mi na ucho Stefan.
-...  Odczepi się w końcu skoczków. Wszyscy wiedzą, że jest przy nich tylko dla sławy  Ps. Już moja świnia, którą mam w domu jest ładniejsza. Są normalne dziewczyny np. JA„ – Hilde skończył czytać.
Zaśmiałam się.
- Odpowiedzi: - zaczął Welli. – Johann Andre Forfang: pójdziesz na wizytę do lekarza czy mam Ci zafundować taksówkę? – Wszyscy zaczęli się śmiać.
- No co?  - Spytał autor komentarza – należało się.
- Odpowiedź  Krafta – czytał dalej Andi. – „ Johann może lepiej zamówimy przewodnika, bo się zgubi. „  Jesteś normalna i trzymasz świnię w domu? Może od razu koryto zamówimy? Trochę nas tu jest możemy się złożyć. Nie pozdrawiamy. Wszyscy. Współczujemy głupoty. „
- Nie rozumiem gdzie mieści się ta głupota. – Udawałam zamyśloną.
- No ja właśnie też nie. Ta dziewczyna ma za mały mózg.
- Stefan tu chodzi o was.  – Popatrzyłam na niego z współczuciem.
- Ejj! Pff foch!  - Johann, jak to on zawsze musi obrażać się o byle gówno. Wiedziałam, że czekało mnie trudne zadanie – musiałam go przeprosić.
Tom widząc panującą atmosferę postanowił działać.
-  Dzwonimy do zoo i udajemy zwierzęta!  - Wyjął swój telefon i zaczął stękać jak foka. Nie zwracałam na to uwagi.
- Johann – próbowałam z nim porozmawiać, ale na marne. – Zachowujesz się jak dziecko. – Wyszeptałam, wzięłam to, co miałam ubrane na skoczni i wyszłam. Udałam się w stronę parku i usiadłam na ławce. Dostałam wiadomość.
<Łap filmik, żeby się pośmiać. Za 3 minuty będę.  Michael.>
Weszłam w galerię i otworzyłam to, co wysłał mi Austriak. Trener opierniczał Hilde, a ten tłumaczył dlaczego z mojego pokoju dochodziły takie dźwięki.
Usta ułożyły mi się w lekki uśmiech chociaż wcale tego nie chciałam.
- Co się stało?
- Nic. – Odpowiedziałam. Hayböck usiadł koło mnie.
- Przecież widzę, że coś Ci jest. -  Nie dawał za wygraną. Dla świętego spokoju postanowiłam mu wszystko powiedzieć. Prędzej czy później i tak by to ze mnie wyciągnął.
- Johann. Obraża się o byle gówno, a ja po prostu go nie rozumiem. Jest mi przykro, że się obraża. Najlepiej rozmawiałabym z nim cały dzień. – Wyrzuciłam wszystko, co leżało mi na sercu.
- Czyżbyś się zakochała?- Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
- Kocham ten jego zabójczy uśmiech i dziecinny charakter.
- Zauroczenie to kochanie za wygląd, miłość to kochanie za charakter. – Wyrecytował. – Chodź, bo się rozchorujesz. – Wstał i pociągnął mnie w stronę hotelu. Niechętnie podążyłam za nim. Musiałam przemyśleć kilka spraw.
- Wygonię ich, a ty na razie poczekaj u mnie. – Posłuchałam Michiego i weszłam do jego pokoju.
- Michi! Powiedz, że skończyli już tą beznadziejną zabawę. – Ktoś jednak był w pokoju.
- Nie jestem Michi, ale ta beznadziejna zabawa zaraz się skończy.
- O Miona. Sory, myślałem, że Michi ich uspokoił. – Odpowiedział trochę zmieszany. – Czemu wyszłaś tak szybko?
- O to samo mogę zapytać ciebie. – Nie chciałam mu mówić.
- Po prostu nie lubię jak ktoś się wydurnia z byle powodu. Oni są jacyś nienormalni.
- To już wiem. – To wszystko wydawało mi się jakieś dziwne.- Kto jeszcze poszedł?  - Nie wiem czemu mnie to ciekawiło.
- Ze mną poszedł Johann, Daniel, Phi, i Poppi. Niemcy, Polacy I Słoweńcy wyszli przede mną.   A co?
- Tak pytam, bo wtedy wiem, czy będę musiała wynajmować nowy pokój. – Położyłam się na łóżko blondyna. – Coś się stało?  Zawsze lubiłeś imprezować.
- Nie. To znaczy tak. Może chcesz gorącą czekoladę? Opowiem Ci wszystko. – Pokiwałam twierdząco głową. Już po chwili trzymałem w ręce kubek gorącej cieczy.  Odwróciłam się w stronę Austriaka, który położył się na swoim łóżku.-Od jakiegoś czasu moje skoki nie są takie jakbym chciał. Staram się znaleźć błąd, który popełniam, ale nie mam pojęcia co robię źle. Wszyscy ze sztabu ciągle mi mówią, że jest dobrze, ale ja wiem, że nie. – Upiłam łyk czekolady.- Nie wiem gdzie tkwi ten problem. – Westchnął. Podeszłam do niego.
- Twój problem tkwi tutaj. – Pokazałam na jego głowę. – Musisz przestać się tak przejmować. Przez to nie możesz się skupić. – Wyszedł na balkon.  Wzięłam jego kurtkę, koc i kubki i podążyłam za nim.
- Ładnie tu. Zawsze lubię tutaj przyjeżdżać. To miejsce jest w jakiś sposób magiczne. Czas płynie wolniej, a ludzie są inni. Na konkursach atmosfera jest magiczna. Nigdzie indziej nie ma takich kibiców. Oni potrafią wytrzymać w największym mrozie. Czuję się tu inaczej. Jak nie miałem formy przychodziła właśnie tutaj. – W między czasie założyłam mu kurtkę na plecy i podałam kubek. -  Tutaj skoczkowie zawsze się ze sobą dogadują. Często siedzimy w domkach innych reprezentacji, gramy albo po prostu rozmawiamy. Najczęściej siedzę
- Nie zgadnę – przerwałam mu. – U Norwegów i Polaków.
- Tak. Z nimi mamy najlepszy kontakt. – Patrzył w nieokreślony punkt gdzieś w oddali. Zapanowała cisza. On jej potrzebował. Musiał się zresetować, zapomnieć o tych nieudanych skokach.
- Ich nie da się ogarnąć. – Michael raczył przerwać tą piękna ciszę.
- Idź do Johanna i powiedz Danielowi, żeby poszedł ich wyłonić. Wiem, że on też chciał pogadać. -  Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, poklepałam go po plecach.
- Chodź do środka. – Powiedziałam.
- Jeszcze chwilę tu posiedzę. Tutaj czas płynie wolniej. Mogę to wszystko przemyśleć.
Podeszłam do blondyna i oddałam mu koc.
- Dzięki, że chociaż próbowałeś.
- Nie ma za co. Większość z nich już śpi. Może lepiej zostaniesz u nas?
- Idę do Johanna, ale dziękuję za propozycję. – Pożegnałam się z nim.
Weszłam bez pukania. Na jednym łóżku leżał Johann z słuchawkami na uszach, czytający „ Papierowe Miasta „. Daniel siedział z nosem w telefonie.
- Danielku mój kochany. Wygonisz z mojego pokoju tych wszystkich downów.
- Hermionko moja niekochana już tam biegnę. – Posłał mi swój filmowy uśmiech i już go nie było. Johann zobaczył mnie dopiero, gdy Tandetny Tande trzasnął drzwiami.  Zdjął słuchawki i spojrzał na mnie.
- Co się dzieje. – Nie oczekiwałam od niego odpowiedzi, ale miałam nadzieję, że odpowie. Nigdy nie mówił otwarcie o swoich problemach.
- Siadaj. – Pokazał na łóżko i posunął się tak, żeby było dla mnie miejsce.- Nie wiem, co się dzieje. Szukam siebie i nie mogę znaleźć. Gdzie jest ten dzieciak, który miał w sobie wiarę?  Gdzie jest uśmiech, który pokrzepiał innych? I gdzie jest charakter, który zawsze był silny? – Pojedyncza łza poleciała po jego policzku. Otarłam ją.
- Johann – wzięłam głęboki oddech. –  Każdy ma wzloty i upadki w swoim życiu. Jesteś silny. Musisz się podnieść z tego dołka. – Popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyjęłam z niej foliowe opakowanie. – Może coś na poprawę humoru? – Potrząsnęłam paczką żelków.
- Ty zawsze wiesz jak poprawić mu nastrój. – Przytulił mnie do siebie i oparł głowę na mojej głowie. Wyczuwałam, że o czymś myśli, ale to nie było w tej chwili ważne.
- A tak w ogóle to mogę tu dzisiaj spać?   Coś czuję, że nawet Daniel niedawno rady ich wygonić.
– Jasne. – Powiedział, a ja ziewnęłam. – Ojj ktoś tu jest zmęczony. – Zaśmiał się cicho.
- Dziwisz się?  Jest prawie trzecia nad ranem. – Znowu ziewnęłam.
- Idź spać, bo jeszcze mi tu padniesz, a ja bez mojej najlepszej przyjaciółki nie przeżyję. Położyłam się na łóżku Daniela i momentalnie zasnęłam.


No to mamy jednastkę. Chciałbym, że wszyscy, którzy to przeczytają zostawili komentarz. Chcę widzieć ile was jest.
Do napisania.

3 komentarze:

  1. Widzę, że akcja ze skoczkami zaczyna się nieco rozkręcać... dziwi mnie tylko to, że Johann tak nagle się załamał, ale może wcześniej był.po prostu na jakichś prochach :P (dobra, nie żartuję. Prochy działają. Zawsze).
    Mimo wszystko mam nadzieję na cudowne objawienie Dracona. Może spaść z nieba w środku konkursu skoczków i go wygrać :D
    Gorąco pozdrawiam, życzę weny i czekam na next ;) Johanna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że już trochę obeznana w skokach.
      Nie zaskoczy z nieba, ale w ciągu trzech, może czterech rozdziałów historia zacznie wracać powoli w czarodziejskie mury.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. W końcu jestem!
    Całkiem fajnie tu u ciebie. :) Ciekawie piszesz, tylko jak dla mnie, za dużo dialogów, za mało opisów, ale... nie odzywam się, bo zjawiłam się po to, żeby przeczytać, a nie krytykować. Bądź co bądź, nie traktuj tego jako krytykę, broń Boże! :)
    Muszę chyba powoli zabrać się za nadrabianie rozdziałów, bo jestem lekko "nie w temacie", więc może następnym razem bardziej się wypowiem, zgoda? :)
    Buziaki :**
    I zapraszam również do siebie na lekcję trzecią. Mam nadzieję, że wpadniesz, będzie mi bardzo miło ^^

    OdpowiedzUsuń